wtorek, 16 czerwca 2015

Frytki z kalarepy z czarnym sezamem



Uwielbiam smak świeżej kalarepki, obranej cienką strużyną z zewnętrznej skórki i odkrajanej leniwie, po pajdce, kozikiem z drewnianą rączką. Smak surowej, soczystej kalarepki to smak wakacji; pamięć wywołuje drobną sylwetkę mojej ciotki i już niemalże słyszę szum Wisłoka nieopodal i chłonę słodki zapach jaśminu i maciejki.

Kilka pierwszych, wczesnoletnich kalarepek muszę zjeść na surowo. Potem już mogę poddać je obróbce.

Bardzo przypadły mi do gustu frytki kalarepowe. Smażone w woku metodą stir fry, z zewnątrz zachowują zadzierżystą chrupkość, a w środku stają się przyjemnie miękkie. 


Dwie spore kalarepy obrałam i pokroiłam najpierw w poprzek, w półcentymetrowe plastry, a potem wzdłuż, uzyskując coś na kształt frytek o długości 5-6 cm. W woku rozgrzałam dwie łyżki oleju kokosowego, wrzuciłam frytki i, lekko ruszając patelnią, smażyłam ok. 2-3 minuty. Pod koniec dodałam sól, łyżkę soku z limonki i szczyptę imbiru. No i na zupełny już koniec – płaską łyżkę nasion czarnego sezamu. Jeszcze pól minuty i gotowe.  


 Ot, i cała piegowata, kalarepowata filozofia.

Frytki świetnie komponują się z młodym bobem i szparagami, skontrastowane jakąś rześką sałatką.




 Ściągawka, czyli potrzebne składniki
Dwie kalarepy, dwie łyżki oleju kokosowego, sól, łyżka soku z limonki, szczypta imbiru, łyżka czarnego sezamu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz