Mam ochotę na zimę, a zima się kryguje. Rozdrażnia mi
zmysły. Kokietuje cienką lodową polewą
pod podeszwami, chrupką granitą na gałązkach, bitą śmietaną szybko zsuwającą
się z sośniny.
A ja tęsknię za bielą w dużej ilości, za bielą na całej połaci, na siostry i braci, stąd aż do Swornychgaci… Muszę coś na to poradzić. Wiem. Krem. Z białych warzyw zimowych.
Dwa spore pory (białe części) pokroiłam w talarki i
poddusiłam na patelni, na 2 łyżkach oleju. Gdy zmiękły, dodałam pokrojone w
paseczki 2 gałązki selera naciowego i trzymałam na patelni jeszcze 3 minuty,
mieszając, by się nie przypaliły. Pokroiłam na małe kawałki 4 pietruszki i
seler bulwiasty, taki wielkości piłki tenisowej. Wszystkie warzywa przełożyłam
do garnka, zalałam wrzącą wodą (półtora litra), posoliłam, gotowałam do
całkowitej miękkości warzyw.
W ten sposób uzyskałam bazę do zupy-kremu. I z tego punktu
drogi się mogą rozejść w różne strony, w poszukiwaniu smaku idealnego. Do tej
pory sporządziłam kilkanaście białych wariacji, z których kilka naprawdę mnie
zachwyciło.
W pierwszej wersji do kremu warzywnego dołożyłam dwie dość
miękkie gruszki, obrane, oczyszczone z gniazd nasiennych i pokrojone w kawałki.
Zmiksowałam na gładko, doprawiłam dużą ilością cytrynowego pieprzu i jedną z
moich ulubionych przypraw – mielonym kwiatem muszkatołowca. To przyprawa jeszcze
bardziej intensywna niż klasyczna gałka muszkatołowa, toteż używać jej trzeba z
umiarem, aby nie zdominowała potrawy – no i próbować, próbować, wydając z
siebie medytacyjne ommmmmmm po każdej łyżce. Pozostało już tylko podprażyć na
suchej patelni garść migdałów i można było podawać.
Wersja z gruszką doczekała się kolejnej odmiany. Tym razem
gruszkę pokroiłam wzdłuż na trzy plastry, które zgrillowałam z obu stron na
suchej patelni, aż zyskały estetyczny wzorek. Posypałam owoce hojnie kolorowym
pieprzem i pozwoliłam im odpocząć, w tym czasie doprawiłam zupę. Dodałam garść
świeżych liści estragonu, pół łyżeczki zmielonego kolorowego pieprzu, łyżeczkę
zmielonych ziaren kolendry i łyżeczkę zmielonej białej gorczycy. Zupa
popyrkotała jeszcze kwadrans na małym ogniu, aby przejść aromatem przypraw,
zanim wylądowała w blenderze, gdzie zmiksowała się na gładko. Na suchej patelni
uprażyłam orzechy włoskie i laskowe. Gdy zaczęła pękać na nich skórka,
wysypałam je na papierowy ręcznik, przykryłam drugim kawałkiem ręcznika i
starłam z nich skórkę. Wylałam zupę do miseczek, gruszkę ułożyłam pośrodku, posypałam
orzechami.
Do białych warzyw można po zmiksowaniu dodać łyżkę ciekawego
oleju tłoczonego na zimno – rzepakowego, konopnego lub makowego – albo łyżkę smakowej oliwy. Na zdjęciu udana
próba podkręcenia smaku oliwą truflową. Jako że jest to dodatek szlachetny i
intensywny, nie dodałam więcej przypraw, wzbogaciłam jedynie konsystencję
garstką podprażonych ziaren słonecznika.
Łagodny smak białych warzyw dobrze współgra z wędzoną rybą. Przed
zmiksowaniem do warzyw dodałam łyżkę suszonego tymianku i poczekałam, aż
mikstura trochę pobulgocze. Do miseczek włożyłam po kawałku wędzonych na zimno
troci i łososia, zalałam zupą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz