Pomysł na to danie podpowiedziała niedawno moja koleżanka
Lula, która o kuchni arabskiej wie bardzo wiele. Ja jestem dyletantem, lubię
parafrazy i wariacje na temat kanonicznych przepisów. Można by rzec, że jestem
kulinarnie niewierna. Jednak ful bi zajt wa tamatim, czyli po prostu bób z
pomidorami, jest zbyt dobry, aby przy nim zanadto majstrować.
Pół kilo bobu zblanszowałam w osolonej wodzie, krótko, tyle
tylko, aby skórki zaczęły nieco odchodzić. Odcedziłam, ostudziłam, wyłuskałam
ze skórek.
Cztery jędrne pomidory sparzyłam, obrałam ze skórki i
pokroiłam na mniejsze cząstki. W głębokiej patelni rozgrzałam trzy łyżki oliwy.
Wrzuciłam pomidory i dusiłam kilka minut z solą, kilkoma szczyptami kuminu,
sporą szczyptą chilli i równie hojną – sproszkowanego sumaku (tę kwaskową przyprawę, charakterystyczną dla kuchni Maghrebu, dostać można w sklepach orientalnych; jeśli jest niedostępna, można w jej miejsce skropić pomidory sokiem z cytryny). Następnie dodałam
bób, obrany ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę, pół garści posiekanych
liści świeżej mięty i garść posiekanej natki pietruszki. Potrzymałam na ogniu
jeszcze minutę-dwie, nim wyłożyłam na talerze. Skropiłam po wierzchu oliwą.
Danie świetnie syci. Nie dziwię się, że Syryjczycy i
Marokańczycy podają je na śniadanie.
Ściągawka, czyli niezbędne składniki
Pół kilo bobu, cztery
pomidory, trzy łyżki oliwy, sól, kumin, chilli, sumak, ząbek czosnku, pół
garści posiekanych liści świeżej mięty, garść posiekanej natki pietruszki
Wyglada fajnie. Zrobie jutro, bo wszystko mam.
OdpowiedzUsuń