W taki upał
litery są ciężkie i niechętnie się składają. W taki upał najlepszy jest hamak,
cień, woda, przewiew, sen o Alasce. I coś do picia, zimnego, słodko-gorzkiego.
Na przykład
lemoniada z malin i grejpfruta. Ale czy napój bez cytryny można nazywać
lemoniadą? Nie wiem. Ten dylemat jest zbyt trudny w taki upał. Niech będzie
zatem malinada.
Zaparzyłam
pół litra dobrej zielonej herbaty. Wystudziłam i przecedziłam przez sitko.
Przelałam do blendera. Obrałam ze skórki jeden duży czerwony grejpfrut,
podzieliłam na cząstki, zdjęłam nadmiar albedo, dołożyłam do blendera. Dodałam
szklankę świeżych malin i trzy łyżki miodu dla przełamania goryczy (zamiast
miodu można posłodzić ksylitolem lub melasą winogronową). Wszystko zmiksowałam.
Przelałam do
dzbanka, wstawiłam na dwie godziny do lodówki. Przed podaniem włożyłam do
lemoniady świeże owoce jagodowe (tym razem jeżyny, bo malin zabrakło) i wlałam
pół litra lodowatej gazowanej wody mineralnej. Przybrałam gałązką bazylii
tajskiej.
Dobrze
chłodzi, ale znika za szybko.
Ściągawka, czyli
niezbędne składniki
Trzy łyżeczki zielonej herbaty, jeden czerwony grejpfrut,
półtorej szklanki świeżych malin (lub szklanka malin i garść innych owoców
jagodowych), trzy łyżki jasnego miodu (najlepiej rzepakowego) lub innego słodu, pół litra gazowanej wody mineralnej, bazylia tajska do przybrania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz