Przyszła ostatnia w tym roku dostawa sycylijskich cytrusów!
Tym razem zamówiłam przede wszystkim cytryny, z przeznaczeniem na kiszenie.
Smak kiszonych cytryn odkryłam dwa lata temu, przy okazji poznawania kuchni
marokańskiej.
Kiszone, pokrojone w drobne paseczki cytryny są świetnym, ożywiającym, kwaskowym dodatkiem do ryżu, do różnego rodzaju tajine, do duszonych warzyw. Wspaniale smakują z podduszonymi pieczarkami, zmieszanymi z oliwkami, czosnkiem i siekanymi migdałami. Kiedy jadłam mięso, robiłam z nich nadzienie do kurczaka, mieszając z siekanymi orzechami i natką pietruszki.
Cytryny do kiszenia muszą pochodzić z upraw ekologicznych,
nie mogą być długo przechowywane i naturalnie powinny być nietknięte woskiem.
Te sycylijskie wystarczy umyć szczoteczką.
Wybrałam kilkanaście niedużych cytryn, rozmasowałam je na
blacie kuchennym, aby nieco zmiękły i puściły więcej soku. Następnie nakroiłam
je wzdłuż, dość głębokimi nacięciami w odległości około centymetra. Trzeba
zrobić to tak, aby cytryna się nie rozpadła – czubki z obu stron mają ją
trzymać do kupy. Robiłam to nad wyparzonym słoikiem, aby sok się nie marnował.
W każde nacięcie wtarłam szczyptę soli w kryształkach i powtykałam przyprawy. Przygotowałam kilka wersji cytryn. Do jednego słoika włożyłam kilka ząbków nieobranego, lekko rozgniecionego czosnku, parę ziaren ziela angielskiego i liści laurowych. W drugim umieściłam pokrojony w cienkie plasterki świeży imbir i pokruszoną korę cynamonu.
W każde nacięcie wtarłam szczyptę soli w kryształkach i powtykałam przyprawy. Przygotowałam kilka wersji cytryn. Do jednego słoika włożyłam kilka ząbków nieobranego, lekko rozgniecionego czosnku, parę ziaren ziela angielskiego i liści laurowych. W drugim umieściłam pokrojony w cienkie plasterki świeży imbir i pokruszoną korę cynamonu.
W trzecim – w każdą z cytryn wetknęłam po jednym goździku, dodałam zmiażdżone nasiona kolendry i liście laurowe.
W każdej wersji cytryny upchnęłam ciasno w słoikach (po kilka owoców na słoik, nie za dużo, bo po otwarciu trzeba szybko je spożytkować) i
zalałam wystudzoną solanką, identyczną, jak ta, którą traktuje się ogórki
małosolne – czyli kopiata łyżka soli na litr wody.
Zrobiłam jeszcze cytryny nie w solance, ale w oliwie – owoce poprzetykałam młotkowanym pieprzem i chilli w nitkach, dodałam kilka liści laurowych i zalałam dobrą oliwą. Cytryny w niej również się zakiszą, a dodatkowo oliwa nabierze pikantno-cytrusowego smaku i będzie świetna do dressingów i duszenia warzyw.
Cytryny będą gotowe za jakieś dziesięć dni. Już się nie mogę
doczekać.
Pyszne. Przyznaje jednak ze nie majac wystarczajaco duzych sloikow, aby cytryny zmiescily sie w calosci a majac duza ilosc ekologicznych cytryn, po prostu pokroilam je na cwiartki, posypalam dosc szczodrze sola morska, nasypalam kolorowego pieprzu (czarny, bialy, czerwony, zielony, zoltawy) i zalalam najprzedniejsza oliwa z oliwek, tzw. virgin. Po dwoch tygodniach otworzylam sloik aby sprobowac. Posiekalam nieco cytryny i dolozylam do krewetek (gambas) z szafranowym majonezem. Ooo, co za smak! Potem posiekalam znow troche cytryny i dodalam do srodziemnomorskiej wersji kuleczek miesnych, albondigas, gdzie do mielonego miesa dodaje sie nieco gotowanego ryzu, sol, pieprz, surowe jajko, posiekane migdaly, posiekane daktyle (bez pestek, lekko namoczone w wodzie), formuje male kuleczki, otacza w bardzo drobno zmielonej tartej bulce i szybko obsmaza na oliwie. Potem na tej oliwie smazy sie posiekana cebule, wsypuje ja do rondelka dodajac biale wino i bulion z szafranem oraz obsmazone kuleczki i perkocze na bardzo wolnym ogniu jakies 10-15 minut. Mozna podawac w miseczkach z dodatkiem np ryzu, albo bulki. Zupelnie niepodobne do szwedzkich kuleczek miesnych, do ktorych jestem przyzwyczajona.
OdpowiedzUsuń