Ma władzę nade mną. Każe podchodzić blisko, zanurzać twarz w mokrych kiściach, wstrzymać oddech, aby po chwili westchnąć głęboko, piersią pełną zapachu – niegdysiejszego, babcinego, przywodzącego na myśl przedwojenne album ze zdjęciami panien w gorsetach i sznurowanych trzewiczkach. Gałęzie bzu, z serduszkami sztywnych liści, proszą się o staromodny wazon z białej porcelany. Choć nie mam gorsetu z fiszbinami ani trzewików na haftki zapinane drucikiem, nie mam nawet porcelanowego wazonu, mam bzu pełne oczy, bzu pełne myśli, zapach bzu na palcach.
A potem, potem oczarują mnie narcyzy, peonie i
heliotrop.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz