sobota, 11 maja 2013

Maj nad Bieszczadami


Majowe Bieszczady. Nieśmiały seledyn buczyny filtruje mocne słońce. Powietrze wysyca się słodyczą kwiatów tarniny i dzikich jabłoni. Nawołują się kołujące orły i orliki. Porykują podrażnione wiosną jelenie.



Na połoninach wicher, wolność , zdyszany oddech i radość z każdego kroku, od Wetlińskiej, przez Caryńską, po skały Bukowego Berda.


Kremenaros, czyli Krzemień. Połyskliwe, tajemnicze skały. Być może tu śpi licho.




Schodzimy w dół. Wieś Równia, a w niej cerkiew nad cerkwiami, osiemnastowieczna czarna piękność o opływowej sylwecie.



Mam taką manię: zawsze podchodzę do ścian cerkwi i wącham drewno. Pachnie dziegciem i kadzidłem, tutaj – wyjątkowo intensywnie. Choć od lat 50. nie brzmi w tej świątyni Hospody, pomiłuj, mam wrażenie, że słyszę ten jednostajny zaśpiew w prostej, surowej harmonii.




Przed archaiczną bojkowską cerkwią w Smolniku spokojnie wygrzewa się kot. Znać, że to miejsce dobrego skupienia energii, azyl z otwartymi drzwiami.  Rytm serca uspokaja się w poczuciu odwiecznego bezpieczeństwa.




W Górzance, w dawnej cerkwi św. Paraskewy, starsze panie układają w wazonach narcyzy. Inny już obrządek, inny patron, inne obyczaje, nawet zapach inny. Ostał się jednak wieniec dębów wokół świątyni i unikalny ikonostas. Chwała tym, którzy nie odarli ścian i nie pozwolili sobie na niszczycielską butę zwycięzców.

1 komentarz:

  1. Piękne zdjęcia. Aż serce się wyrywa w te miejsca.
    proszę o więcej.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń