Od kilku lat na moim wigilijnym stole nie może zabraknąć
śledzi w sosie kawiorowo-koperkowym. Podobno przepis pochodzi ze szwedzkiego
dworu królewskiego, nie wiem, ile w tej pogłosce prawdy, jednak w moim
domu mówimy o tej przystawce „śledzie królowej Szwecji”.
Podstawą sosu jest dobry majonez, najlepiej – domowy, a na pewno taki bez konserwantów. Siekam drobniutko pęczek koperku, dodaję do majonezu, wraz z ząbkiem czosnku wyciśniętym przez praskę, odstawiam na godzinę, aby smaki się przegryzły. Tuż przed wydaniem dodaję do sosu dwie kopiate łyżki czarnego kawioru – najdrobniejszego, najtańszego. Delikatnie mieszam, aby ziarenka się nie rozgniotły, nieładnie zmieniłyby bowiem kolor sosu. Półmisek dekoruję oliwkami, kleksami kawioru, wiechetkami koperku, kiełkami lucerny.
Inną propozycją odmiany smaku tradycyjnych „śledzi w majonezie” jest zakwaszenie dobrego majonezu łyżką soku z cytryny lub limonki i dodanie łyżki posiekanego świeżego estragonu. Taki sos powinien postać kilka godzin w lodówce, aby smak estragonu był intensywnie wyczuwalny. Na zdjęciu: po lewej stronie - śledzie z estragonem, po prawej - śledzie w sosie. kawiorowo-koperkowym.
Podczas dzisiejszego spotkania podałam także śledzie w
oleju. Dwa dni temu w ładnym, ozdobnym słoju ułożyłam śledzie pokrojone w
poręczne kawałki, posypałam hojnie mielonym kolorowym pieprzem, poprzetykałam
zblanszowaną cebulą (jak w przepisie poniżej), na śledziach ułożyłam plastry
limonki, uprzednio sparzonej wrzątkiem i czarne oliwki bez pestek. Położyłam
kolejną warstwę śledzi, nakruszyłam pieprzu, i tak dalej, aż słój się zapełnił,
a na wierzchu znalazły się plastry limonki. Wolną przestrzeń w słoju wypełniłam
olejem rzepakowym tłoczonym na zimno. Dzisiaj, w trzecim dniu macerowania, ryby
miały smak doskonały.
A do wszystkich rodzajów śledzi znakomicie pasują pulchne, puszyste bliny gryczane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz