Od pewnego czasu jestem wielbicielką nierafinowanego oleju
kokosowego. Znane, opatrzone warzywa z jego dodatkiem nabierają zupełnie
nowego, nieco orientalnego smaku. Przyszła kolej na poczciwą żółtą fasolkę
szparagową.
Pierwszy etap polegał na ugotowaniu fasolki w osolonym wrzątku do momentu, gdy była lekko twardawa, czyli al dente. Następnie osączyłam ją na sicie i odstawiłam na chwilę. W tym czasie w woku rozgrzałam trzy łyżki oleju kokosowego – ma konsystencję kremu, a na patelni rozpuszcza się szybko i w ogóle nie przypala. Dorzuciłam dwie garści siekanych migdałów i trzy łyżki białego sezamu. Gdy migdały zaczęły leciutko się złocić, dodałam fasolkę i przykryłam wok pokrywką, aby para krążąca w tej głębokiej patelni przyspieszyła duszenie warzywa. Po kilku minutach dodałam jeszcze odrobinkę chilli, dwie łyżki soku z limonki i – choć nie jest to konieczne – dwie łyżki mleka kokosowego. Z powrotem przykryłam patelnię i potrzymałam ją na ogniu jeszcze dwie minuty. Fasolka jest znakomita na gorąco i na zimno, gdy olej nieco zgęstnieje.
Pierwszy etap polegał na ugotowaniu fasolki w osolonym wrzątku do momentu, gdy była lekko twardawa, czyli al dente. Następnie osączyłam ją na sicie i odstawiłam na chwilę. W tym czasie w woku rozgrzałam trzy łyżki oleju kokosowego – ma konsystencję kremu, a na patelni rozpuszcza się szybko i w ogóle nie przypala. Dorzuciłam dwie garści siekanych migdałów i trzy łyżki białego sezamu. Gdy migdały zaczęły leciutko się złocić, dodałam fasolkę i przykryłam wok pokrywką, aby para krążąca w tej głębokiej patelni przyspieszyła duszenie warzywa. Po kilku minutach dodałam jeszcze odrobinkę chilli, dwie łyżki soku z limonki i – choć nie jest to konieczne – dwie łyżki mleka kokosowego. Z powrotem przykryłam patelnię i potrzymałam ją na ogniu jeszcze dwie minuty. Fasolka jest znakomita na gorąco i na zimno, gdy olej nieco zgęstnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz