Idzie mój
czas. Słońce rudzieje, cień robi się gęsty jak fiolet gencjana. Przekwitają
słodkie heliotropy, pelargonie o cierpkich liściach i pyszne begonie. W
poleskich ogródkach kipi już od georginii jak wyciętych z jarmarcznych bibułek,
jakobinek z zalotnym oczkiem, hipisowsko rozczochranych astrów i hardych
jeżówek. Na skraju Lasu nad Glinkami płowieje pas wrzosowisk, pszczoły na
spracowanych nóżkach unoszą ostatni pyłek. W listowiu coraz częściej widać
żółte cętki, na trawie brunatnieją pierwsze ślady starości.
Idzie mój czas, czas grubej porannej mgły i rosistych pajęczyn, czas jarzębin i bukwi. Czas nocnych jelenich tęsknot i porannych gęsich alertów przed odlotem. Tuż, tuż wybuchy szkarłatnych, poszarpanych zachodów nad ciemnym jeziorem. Już za chwilę skwierczenie igliwia pod oponą roweru tam, w Lesie Wolność, i sprężynowanie kożuchów mchu na polanach Dużego Lasu. Jeszcze trochę, i już zapach wosku i kadzidła w jabłeczyńskim monasterze. Niebawem tam będę. Idzie mój czas.
Idzie mój czas, czas grubej porannej mgły i rosistych pajęczyn, czas jarzębin i bukwi. Czas nocnych jelenich tęsknot i porannych gęsich alertów przed odlotem. Tuż, tuż wybuchy szkarłatnych, poszarpanych zachodów nad ciemnym jeziorem. Już za chwilę skwierczenie igliwia pod oponą roweru tam, w Lesie Wolność, i sprężynowanie kożuchów mchu na polanach Dużego Lasu. Jeszcze trochę, i już zapach wosku i kadzidła w jabłeczyńskim monasterze. Niebawem tam będę. Idzie mój czas.
Tymczasem ciągle miasto, skwar,
duchota. Na ostatki upału przyda się chłodnik jeszcze letni w formie, już
jesienny w treści.
Pół kilo arcysłodkich
węgierek umyłam, wypestkowałam, zalałam w garnku litrem wody, dodałam łyżkę
syropu klonowego, bardziej dla aromatu niż z konieczności dosłodzenia.
Dorzuciłam kawałek kory cynamonu i cztery goździki i gotowałam, aż śliwki
zaczęły się rozpadać. Odstawiłam do wystudzenia, wyjęłam przyprawy, po czym
zmiksowałam ze szklanką mleka kokosowego. Schłodziłam w lodówce.
Z półkilogramowego kawałka
arbuza wykroiłam łyżeczką dwie szklanki kulek, schowałam na parę minut do
zamrażalnika. Resztę arbuza zjadłam ze smakiem jako przystawkę.
Chłodnik śliwkowy przelałam
do miseczek, do każdej włożyłam arbuzowe kulki. Po wierzchu posypałam
ekspandowaną kaszą jaglaną.
Ściągawka,
czyli potrzebne składniki
Pół
kilo dojrzałych węgierek, łyżka syropu klonowego, kawałek kory cynamonu, cztery
goździki, szklanka mleka kokosowego, pół kilo arbuza, garść ekspandowanej kaszy
jaglanej, listki mięty do przybrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz