Na samym ogonku Polski, na Helu, sprawdzałam miękkość piasku i słoność wody. W Juracie – jodowy posmak powietrza. W Jastrzębiej Górze – dotyk bryzy na twarzy.
Wszystko się zgadza. Morze jest od dziecka częścią mnie, nieodłączną jak wspomnienie ojca i dziadków, jak słuch muzyczny i zdolność rozróżniania odcieni tego samego zapachu.
Obchodziłam
nad morzem swój własny dzień wewnętrznego dziecka, mocząc nogawki w wodzie,
sypiąc piach do butów i przysypiając pod wydmą, w łagodnym słońcu. Obchodziłam
dzień dobrych wspomnień, patrząc na zachód słońca nad falochronem i na koty
polujące między kutrami na upuszczoną rybę.
Obchodziłam dzień wdzięczności, myśląc o wszystkim, czego mam pod dostatkiem. Morze dobrze mnie ukołysało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz