Chłodnik z botwiny i raki? To wypróbowany zestaw, ale tym
razem marzył mi się większy kontrast, także kolorystyczny. Zdecydowałam zatem,
że zupa musi być zielona. Pobuszowałam jeszcze chwilę na stoisku warzywnym i
kontenta wróciłam do domu.
Zaczęłam od odsączenia raków z zalewy, w której pluskały się w pudełku. Spróbowałam, czy nie potrzebują więcej soli, po czym polałam je sokiem z cytryny i odstawiłam do lodówki.
Z białej części sporego pora, kawałka selera, trzech pietruszek i jednej marchewki ugotowałam jasny wywar. Nie można dać więcej marchwi, bo ostateczny kolor zupy się przybrudzi. Gdy warzywa zmiękły, dodałam 2/3 opakowania opłukanego szpinaku „baby”. Doprawiłam solą, pieprzem i łyżką sosu ostrygowego. Z uwagi na dodatek raków, podstawa zupy powinna mieć bowiem lekuchny, ledwo wyczuwalny morski posmak. Pogotowałam 10 minut. Na koniec dodałam pozostałą część szpinaku i dwie garści tajskiej bazylii, i potrzymałam na małym ogniu jeszcze 3 minuty.
Odkroiłam „słupek” z zielonego ogórka i postawiłam na dnie talerza. Wlałam chochelką zupę tak, żeby „słupek” wystawał lekko nad powierzchnię i ułożyłam na nim raki.
Zaczęłam od odsączenia raków z zalewy, w której pluskały się w pudełku. Spróbowałam, czy nie potrzebują więcej soli, po czym polałam je sokiem z cytryny i odstawiłam do lodówki.
Z białej części sporego pora, kawałka selera, trzech pietruszek i jednej marchewki ugotowałam jasny wywar. Nie można dać więcej marchwi, bo ostateczny kolor zupy się przybrudzi. Gdy warzywa zmiękły, dodałam 2/3 opakowania opłukanego szpinaku „baby”. Doprawiłam solą, pieprzem i łyżką sosu ostrygowego. Z uwagi na dodatek raków, podstawa zupy powinna mieć bowiem lekuchny, ledwo wyczuwalny morski posmak. Pogotowałam 10 minut. Na koniec dodałam pozostałą część szpinaku i dwie garści tajskiej bazylii, i potrzymałam na małym ogniu jeszcze 3 minuty.
Odkroiłam „słupek” z zielonego ogórka i postawiłam na dnie talerza. Wlałam chochelką zupę tak, żeby „słupek” wystawał lekko nad powierzchnię i ułożyłam na nim raki.
Podałam. Zjadłam. I zadumałam się nad relacjami pomiędzy pełnią smaku a pełnią
szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz