Ostatnio celebrowałam kantońską
aksamitną zupę z kurczaka i kukurydzy. Najpierw ugotowałam rosół na trzech
marchewkach, dwóch pietruszkach, jednym małym porze, połówce selera i na małej
piersi kurczaka, poszarpanej byle jak. Z przypraw na tym etapie dodałam jedynie sól.
Wyjęłam mięso i jarzyny - po odcedzeniu wyszło mi troszkę ponad litr
przejrzystego wywaru. Jarzyny odłożyłam (wykorzystałam je potem w zapiekance).
Mięso kurze pokroiłam w mniejsze kawałki, a potem dokładnie – ale naprawdę
bardzo dokładnie – zmieliłam blenderem „stopką”. Ma powstać z tego pasta, w
objętości ok. 2 filiżanek. Do zmielonego mięsa dodałam białka z 3 jaj i bardzo starannie
wymieszałam. W osolonej wodzie ugotowałam 3 kolby kukurydzy. Odcedziłam,
wyłuskałam ziarenka i dokładnie je zmieliłam blenderem, dodając pół szklanki
rosołu. Oczywiście można dodać kukurydzę z puszki, ja jednak unikam konserw. 4
łyżki skrobi kukurydzianej (można zamiast niej użyć mąki ziemniaczanej)
wymieszałam z ½ szklanki zimnej wody, jak na kisiel. Postawiłam garnek z
rosołem na gazie, dosmaczyłam pieprzem cytrynowym. Dodałam pastę kukurydzianą,
zmniejszyłam ogień, pogotowałam 5 minut. Potem powoli dolałam rozpuszczoną
skrobię, cały czas mieszając. I w końcu, gdy zupa nieco zgęstniała, dodałam
kurzą pastę i starannie zamieszałam.
Zupa jest bardzo delikatna, wzmacniająca, idealna na jesienną mglistość i zaczątki chandry. Chińczycy wiedzą, co dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz