poniedziałek, 11 listopada 2013

Indyk z mango, warzywami i nerkowcami, czyli niepodległość w kuchni

Święto Niepodległości to dla mnie dzień, w którym powinna królować radość i poczucie wolności od obowiązków, presji i pośpiechu. Także w kuchni. Postanowiłam zatem nie przyrządzać żadnych pracochłonnych, choć przepysznych dań typu gęś czy inny półgęsek. Zdecydowałam się na szybkie, gotowe w kwadrans danie kuchni fusion. Fiużn. Fiu fiu fiu fiużn. Niech żyje pogwizdywanie i lekkość.

Pierś z indyka (może być też z kurczaka, najlepiej oczywiście z wolnego chowu) pokroiłam w cienkie paski, obsypałam pieprzem cytrynowym i solą, odłożyłam. Gdy mięso przechodziło smakiem przypraw, szybciutko zmiksowałam koktajl z jednego owocu mango, jednej gruszki, dwóch jabłek, łyżki soku z limonki, kilku listków mięty i szklanki mleka ryżowego.


W pojemnym, pięciominutowym międzyczasie zblanszowałam w osolonej wodzie dwie garści fasolki szparagowej, odcedziłam, płyn z gotowania zachowałam do zupy warzywnej. Posiekałam dwie szalotki, jedną cukinię skroiłam w paski.  Jedno dojrzałe mango obrałam, odcięłam miąższ od pestki i pokroiłam w kostkę. W woku rozgrzałam olej, wrzuciłam mięso, przykryłam pokrywką. Po dwóch minutach, w trakcie których poruszałam wokiem, dodałam szalotkę. Po kolejnych dwóch – mango i solidną garść orzechów nerkowca. Po następnych dwóch – odcedzoną fasolkę pokrojoną na mniejsze kawałki oraz kostki cukinii. Porządnie potrząsnęłam patelnią. Minęły kolejne dwie minuty. Przyszła pora na finalne składniki: łyżkę płynnego leśnego miodu i dwie łyżki soku z limonki. Całość lekko dosoliłam, dodałam też dużo świeżo mielonego pieprzu, zamieszałam drewnianą łyżką i odstawiłam wok z palnika. Po dwóch minutach danie było gotowe. Na wydaniu posypałam potrawę posiekanym szczypiorkiem.
I po kwadransie od rozpoczęcia całej procedury mogłam się zachwycać aromatycznym, konkretnym, a zarazem delikatnym smakiem mojego święta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz