Mój stosunek do niejednoznacznej pogody jest jednoznaczny.
Nie cierpię. Najbardziej ze wszystkich miesięcy w roku nie lubię marca. Tym
bardziej, jeśli ciągnie się niemal pół roku, poczynając od grudnia.
Tak jest teraz. Tak, czyli nijak.
Tak jest teraz. Tak, czyli nijak.
Trzeba przynajmniej podkręcić smak. Ale czym, żeby było wreszcie lżej na
duszy i ciele? Może sałatką?
Wypatrzyłam ostatnio w Carrefourze, na stoisku z żywnością
orientalną, świetny makaron ryżowy z dodatkiem tapioki i zielonej herbaty. Po
zalaniu wrzątkiem i namoczeniu ma ładny, miętowy kolor. Można też wziąć zwykły
ryżowy makaron (wstążki, nie wermiszel) i zalać go nie wrzątkiem, ale esencją
zielonej herbaty. Makaron nasiąka płynem, mięknie i po kwadransie jest gotowy
do dalszych przygód, wystarczy go tylko osączyć na sicie.
Jedno dojrzałe awokado – najlepsze są sycylijskie, które teraz
właśnie intensywnie dojrzewają – obrałam ze skórki i pokroiłam w kostkę.
Dołożyłam do tego podobnie potraktowany ogórek wężowy, posoliłam, popieprzyłam,
dodałam sporą szczyptę ostrej sproszkowanej papryki i szczyptę imbiru. Obrałam i pokroiłam w
kostkę jedno mango. Posiekałam garść świeżej mięty. Wycisnęłam sok z połówki
cytryny. Wszystko dokładnie wymieszałam z makaronem, odstawiłam na godzinę, aby
smaki się przegryzły.
Jakaś ta sałatka taka wesolutka, rześka, a chłodna
jednocześnie, jak długo wyczekiwany powiew zimy. Powoduje lekki przypływ
endorfin, nie taki wprawdzie, jak jazda na biegówkach, ale jak się nie ma, co
się lubi, to się lubi, co się ma.
Ściągawka, czyli potrzebne składniki
Pół opakowania makaronu ryżowego z tapioką i zieloną herbatą firmy House of Asia (lub zwykły makaron ryżowy wstążki i szklanka mocnej zielonej herbaty), jedno awokado, jedno mango, jeden ogórek wężowy, garść świeżej mięty, sól, świeżo mielony pieprz, po szczypcie sproszkowanego imbiru i ostrej papryki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz