Zawieruszył
mi się gdzieś przepis w zasadzie czerwcowy, ale że do kolejnego początku lata
długo by czekać, a składniki gdzieniegdzie są jeszcze dostępne, postanowiłam
opublikować go teraz. Tym bardziej, że moi przyjaciele z entuzjazmem
opędzlowali dwa słoiczki i trzeba było uzupełnić zapas w spiżarce.
Opłukałam ćwierć kilo truskawek. Pokroiłam w cząstki,
włożyłam do garnka o grubym dnie, wsypałam ćwierć szklanki cukru. Dodałam 1/4
szklanki białego octu winnego i sporą łyżkę ziaren kolendry, które przedtem
lekko rozgniotłam w moździerzu. Postawiłam na maleńkim ogniu, od czasu do czasu
mieszałam. Gdy truskawki niemal całkiem się rozpadły, zdjęłam garnczek z ognia.
Do
drugiego garnka włożyłam oczyszczone i pokrojone w drobne kawałki cztery spore łodygi
rabarbaru. Wsypałam ćwierć szklanki cukru. Smażyłam ostrożnie na minimalnym
ogniu, uważając, aby się nie przypaliły. Gdy rabarbar całkowicie się rozpadł,
dodałam zawartość garnka „truskawkowego”, starannie zamieszałam i smażyłam
jeszcze 2 minuty, mieszając. Masę szybko przełożyłam do wyparzonych słoiczków i
mocno zakręciłam wyparzonymi zakrętkami.
Chutney
jest kwaskowo-słodko-ostry, a rozgryzane, wybuchające na języku ziarna kolendry
nadają mu aromatu niespodzianki.
Ściągawka, czyli
potrzebne produkty
Ćwierć kilo truskawek,
cztery duże łodygi rabarbaru, pół szklanki cukru, ćwierć szklanki białego octu
winnego, spora łyżka ziaren kolendry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz