sobota, 28 marca 2015

Harira - energetyczna zupa ze strączków



Święta świętami, w tym roku przygotowania ograniczyłam do minimum, bo wybieram się w gości na drugi koniec  Polski. Do Biało-Niebieskiego Domu w Kotlinie . Już za tydzień poznam jego gospodarzy. Jestem podekscytowana jak nastolatka.

Ale w międzyczasie trzeba jeść. A gdy ostry wiatr zacina lodowatym deszczem, trzeba jeść solidnie. Po męczącym tygodniu jestem skurczona i skostniała, potrzebuję miski pełnej gęstego ciepła.


Postanowiłam zrobić harirę. To arabska zupa serwowana na zakończenie ramadanu, przywracająca siły witalne nadwątlone postem. Przygotowanie zupy zaczęłam poprzedniego dnia: pół szklanki ciecierzycy zalałam dwiema szklankami wrzątku. Rano zlałam wodę, której cieciorka nie zdołała wchłonąć, zalałam kolejną porcją wrzątku, osoliłam  i gotowałam 20 minut na średnim ogniu, aż zrobiła się chrupka.

Na patelni rozgrzałam łyżkę oleju kokosowego. Pokroiłam w cienkie półplasterki dwie marchewki, wrzuciłam na gorący tłuszcz. Posiekałam w drobną kostkę jedną sporą cebulę, dodałam do marchwi. Teraz przyszła kolej na przyprawy: dwie łyżeczki kuminu, dwie łyżeczki cynamonu, dwie kopiate łyżeczki słodkiej papryki, łyżeczka ostrej, łyżeczka imbiru, pół łyżeczki mielonych ziaren kolendry, na czubku łyżeczki – mielone ziele angielskie. Prażyłam wszystko razem do momentu, gdy przyprawy zaczęły ładnie pachnieć, przełamując aromat cebuli. Przełożyłam do garnka. Wsypałam 3/4szklanki czerwonej ciecierzycy, wlałam półtora litra wrzącej wody i szklankę dobrej, gęstej, pomidorowej passaty, dodałam dwie łyżeczki soli, zamieszałam i gotowałam kwadrans.

W tym czasie namoczyłam we wrzątku pół szklanki brązowej ciecierzycy, po czym ziarna odcedziłam i dodałam do zupy.  Czerwona soczewica wraz z pomidorową passatą ma stworzyć gęstą kremową bazę, w której będą chrupać jędrniejsze ziarna ciemnej soczewicy i dodane na samym końcu ziarna cieciorki. Pozostało jeszcze dołożyć posiekaną świeżą kolendrę – hojną garść – zamieszać, sprawdzić słoność i korzenność i potrzymać zupę, mieszając, na małym ogniu jeszcze przez chwilę.  


 
Można eksperymentować z dodawaniem do harissy różnych strączków. Zamiast czerwonej soczewicy można użyć  łuskanej fasolki mung (w sklepach eko można dostać odpowiednio spreparowaną fasolkę, gotową do przygotowania indyjskiej zupy dal), a zamiast brązowej wykorzystać zieloną soczewicę, której nie trzeba uprzednio namaczać, gdyż nie jest tak twarda i szybciej „dochodzi”. Można dodać sparzone i obrane ze skórki pomidory, warto też spróbować do marchwi dodać pokrojoną gałązkę selera naciowego. Mimo gęstości zupy, w niektórych krajach dodaje się do niej jeszcze ugotowany ryż, a nawet makaron.

Gdy moja zupa była już idealna, wylałam ją do miseczek, skropiłam  strużką sok z limonki, dodałam pokrojone w paski suszone ekologiczne figi i daktyle (ciemne, niesiarkowane). Z każdą łyżką czułam, jak wstępuje we mnie ciepła energia, która pozwoli zmierzyć się ze wszystkim – nawet ze zmianą czasu w niezbyt przeze mnie lubianym kierunku. 




 Ściągawka, czyli potrzebne składniki
2 marchewki, jedna cebula, ¾ szklanki czerwonej soczewicy (lub ¾ szklanki łuskanej fasolki mung), pół szklanki brązowej soczewicy (lub pół szklanki zielonej), szklanka passaty pomidorowej, łyżka oleju kokosowego, dwie łyżeczki kuminu, dwie łyżeczki cynamonu, dwie kopiate łyżeczki słodkiej papryki, łyżeczka ostrej, łyżeczka imbiru, pół łyżeczki mielonych ziaren kolendry, szczypta mielonego ziela angielskiego, sól, garść świeżych liści kolendry, pół limonki, kilka suszonych ekologicznych fig i daktyli.


2 komentarze: