Czekam do ostatniej chwili, aby kupić czereśnie na przetwory; chcę, aby osiągnęły maksymalną słodycz przy jeszcze znośnej cenie. Ten moment jest właśnie teraz. Można dostać owoce nabrzmiałe od soku, trzeba tylko mocno trzymać apetyt na wodzy, aby nie zjeść wszystkich na surowo. W tym roku zrobiłam dwa rodzaje konfitur, jasne i ciemne. Czereśnie są bardzo słodkie, nie wymagają zbyt dużo cukru, za to dobrze robi im cytrusowy kontrapunkt.
4 kg jasnych, bardzo dojrzałych i słodkich czereśni
wydrylowałam. Trzy cytryny pokroiłam ze skórką w plastry, usunęłam pestki. W
garnku o grubym dnie ułożyłam plastry cytryn, zasypałam je cukrem brązowym (1
kg), powoli zaczęłam podgrzewać, trzymając garnek na żeliwnej podkładce, nie
bezpośrednio na gazie. Cytryny niebawem puściły sok, ale trzeba było uważać,
aby cukier się nie przypalił. Gdy skórka cytryn zrobiła się półprzezroczysta,
dodałam czereśnie, wymieszałam i gotowałam na wolnym ogniu, aż owoce zrobiły
się szkliste, ale nadal były chrupiące i dość jędrne. Przełożyłam je do
wyparzonych w piekarniku słoików, zakręciłam wyparzonymi zakrętkami. Odstawiłam
do wystygnięcia do góry nogami, a następnie pasteryzowałam przez 20 minut.
5 kg ciemnych, prawie czarnych czereśni wypestkowałam i w
garnku o grubym dnie postawiłam na ogniu, nie zapominając o podkładce.
Pilnowałam częstego mieszania. Po ok. 20 minutach dodałam partiami 1,5 kg cukru
trzcinowego. Teraz mieszałam częściej, smażąc przez kolejnych 15 minut. Trzy
limonki cieniutko obrałam ze skórki, którą drobno posiekałam i dodałam do
konfitury; dodałam również sok wyciśnięty z limonek. Posmażyłam konfitury
jeszcze około kwadransa i przełożyłam do wyjałowionych słoików, zakręciłam,
odwróciłam do góry nogami. Zapasteryzowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz