Kiedy zobaczyłam w sklepie ogromne kapelusze pieczarek
odmiany portobello, zaświeciły mi się oczy. Wiedziałam, że bez faszerowania się
nie obejdzie. Do przygotowania „pieczalkowych bulgelów” można wykorzystać inny
gatunek pieczarek, jeśli oczywiście znajdzie się odpowiednio duże egzemplarze: najlepiej
wielkości bułek, jakie używa się do hamburgerów.
Grzyby starannie oczyściłam papierowym ręcznikiem (nie wolno
ich myć, bo nasiąkną wodą jak gąbka), pomazałam lekko neutralnym w smaku olejem
i umieściłam na patelni grillowej, najpierw blaszkami do góry. Po 3-4 minutach
kapelusze odwróciłam i grillowałam jeszcze około 2 minut. Grzyby zdjęłam z
patelni na suchy talerz (zawsze puszczają nieco soku), posoliłam , odstawiłam,
aby wchłonęły sól.
Przygotowałam nadzienie. Na suchej patelni uprażyłam garść
orzechów pekan. Opłukałam dwie garści szpinaku „baby”, starannie osuszyłam w
wirówce do sałaty. Wymieszałam kozi twarożek z łyżką płynnego miodu kwiatowego
i dwiema szczyptami soli, a następnie połączyłam ze szpinakiem i orzechami
pekan. Tą masą napełniłam wystudzone pieczarki, ułożyłam je w żaroodpornym
naczyniu, wsadziłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i trzymałam trzy
minuty. Wyłożyłam na półmisek. I po raz kolejny się zachwyciłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz