niedziela, 7 lipca 2013

Sałatka z kalafiora i czereśni

Do eksperymentowania z zestawieniem: kalafior i czereśnie zachęcił mnie przepis z jednego z moich ulubionych blogów, czyli potrawypolgodzinne.blogspot.com.

Swoją sałatkę zrobiłam jednak nieco inaczej.
Po pierwsze, nie przepadam za surowym kalafiorem, więc swój, podzieliwszy na małe różyczki,  zblanszowałam w osolonym wrzątku – 3 minuty wystarczą, ma być chrupki. Dodałam 2 garści wydrylowanych czereśni, łyżkę posiekanej dymki i łyżkę kaparów.

Przyrządziłam sos: naturalny jogurt kozi wymieszałam z 2 łyżkami majonezu, dodałam łyżkę musztardy tzw. francuskiej, czyli z całymi ziarnami gorczycy, oraz spory ząbek czosnku wyciśniętego przez praskę (cóż, choróbsko trzyma się mocno, trzeba go zatem nadal atakować czosnkowym obstrzałem). Wymieszałam starannie i odstawiłam na parę minut. W normalnym trybie schłodziłabym sałatkę w lodówce, ale jako że gardło boli, poprzestałam na temperaturze pokojowej.




Sałatka jest wesoła, aromatyczna i niebanalna – serdecznie polecam.

2 komentarze:

  1. Elu... ale fajnie... obie mamy kalafiorowo czereśniowe sałatki, nawet w takich samych miskach kobaltowych :D
    buziaki ... i do następnego wspólnego spotkania kulinarnego
    ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Eluniu, uwielbiam takie kulinarne dialogi! Ufam, że jeszcze niejeden pomiędzy nami się nawiąże!
    A kobalt to cudny kolor...

    OdpowiedzUsuń