Gotowanie to sztuka. W moim wykonaniu – sztuka naiwna.
Jestem takim kuchennym prostaczkiem, mierzącym się z gastronomiczną materią z
radosną niefrasobliwością i świadomym brakiem pokory. Nie silę się na wersje
mistrzowskie, nie udaję znawstwa, nie celebruję.
Podpatruję. Próbuję. Łączę. Szarżuję, nie ponosząc żadnego ryzyka. Bawię się.
Na tym polega istota Zachwyceń.
Dobre curry to też sztuka. Poznajcie zatem moje aksamitne curry naiwne.
Dobre curry to też sztuka. Poznajcie zatem moje aksamitne curry naiwne.
Białego pora rozcięłam wzdłuż, ale nie do końca, dokładnie
wypłukałam i skroiłam na cieniutkie wiórki. Przełożyłam do miseczki, posoliłam,
wymieszałam, odstawiłam, aby nieco zmiękł.
Dziesięć pomidorków koktajlowych skropiłam lekko oliwą i wstawiłam w naczyniu żaroodpornym do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni, na około kwadrans, do momentu, gdy skórka zacznie leciutko pękać.
Dziesięć pomidorków koktajlowych skropiłam lekko oliwą i wstawiłam w naczyniu żaroodpornym do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni, na około kwadrans, do momentu, gdy skórka zacznie leciutko pękać.
Dziesięć całych świeżych grzybów shiitake zalałam dwoma
szklankami wrzątku i postawiłam na małym ogniu. Dołożyłam jedno spore źdźbło
trawy cytrynowej, roztłuczone trzonkiem noża, pięć suszonych liści limonki
kaffir, łyżkę suszonych liści curry, dwa ząbki czosnku w łupinach, rozgniecione
trzonkiem noża, drobno posiekany centymetrowy kawałek ostrej papryczki chilli i
kilka kapsułek kardamonu. Dolałam 5-6 łyżek bezglutenowego sosu sojowego
Tamari i pozwoliłam zawartości garnka pyrkotać przez 20 minut. Następnie
wyjęłam i odłożyłam grzyby, a esencjonalny płyn z gotowania starannie
odcedziłam i zachowałam. Wygotowane przyprawy wyrzuciłam.
Pół głąba kapusty pekińskiej skroiłam w piórka, dwa białe
pory (po starannym wypłukaniu) – w talarki, jedną dużą kalarepę – w kostkę.
Jarzyny zalałam litrem wrzątku, lekko osoliłam i gotowałam do całkowitej miękkości,
około pół godziny. Dodałam wywar z grzybów shiitake, łyżeczkę sproszkowanej
słodkiej papryki i kopiatą łyżeczkę sproszkowanej kurkumy. Gotowałam jeszcze 5
minut, odstawiłam do wystudzenia, a następnie zmiksowałam w blenderze
kielichowym do konsystencji aksamitnego, dość gęstego kremu. Dodałam „gęste” z
puszki mleka kokosowego i zblendowałam ponownie. Spróbowałam, czy nie trzeba
doprawić.
Na patelni rozgrzałam łyżkę oliwy i szybko zasmażyłam dwie garści szpinaku baby. Gdy zaczął się lekko szklić, posoliłam i wycisnęłam przez praskę pół ząbka czosnku, zamieszałam, zdjęłam z gazu, odsączyłam na sicie z nadmiaru tłuszczu.
Rozlałam curry do miseczek. Do każdej włożyłam po łyżce grzybów shiitake, po łyżce szpinaku, po łyżce surowego siekanego pora, po kilka upieczonych pomidorków. Każdą porcję przybrałam liśćmi świeżej kolendry i bazylii tajskiej. Podałam z ryżem jaśminowym.
Ot, taki ze mnie Nikifor curry.
Ściągawka, czyli potrzebne składniki
10 świeżych grzybów
shiitake, 3 pory (białe części), pół głąba kapusty pekińskiej, duża kalarepka, jedno
spore źdźbło trawy cytrynowej, pięć suszonych
liści limonki kaffir, łyżka suszonych liści curry, dwa ząbki czosnku w łupinach
i pół ząbka obranego, centymetrowy kawałek świeżej ostrej papryczki chilli, kilka
kapsułek kardamonu, 5-6 łyżek bezglutenowego sosu sojowego Tamari, dwie
łyżeczki sproszkowanej słodkiej papryki, kopiata łyżeczka sproszkowanej
kurkumy, zawartość 0,25 ml puszki mleka kokosowego (samo „gęste”), łyżka oliwy,
dwie garści szpinaku baby, 10
pomidorków koktajlowych, pęczek świeżej kolendry, pęczek świeżej bazylii
tajskiej
Smakowicie wygląda, może z suszonymi grzybami też się uda :)
OdpowiedzUsuńUda się. Najlepiej oczywiście z suszonymi shiitake, ale nie bądźmy ortodoksyjni: nasze prawdziwki dadzą nieco inny smak i będzie to curry alla polacca :)
OdpowiedzUsuń