piątek, 27 lutego 2015

Nieodwracalny koniec zimy



Zima w tym roku kazała mi się szukać. Kapryśnica, nie pofatygowała się do centrum, południe nawiedzała niezapowiedzianymi wizytami, jak primadonna. Musiałam szukać jej na północy. Udało mi się, i to dwukrotnie. 


W styczniu przyłapałam ją nad morzem, co prawda bezśnieżną, za to wietrzną i mroźną, niemal arktyczną. 





Szłam pod wiatr, bezradnie przebierając w miejscu nogami w zmarzniętym piachu.

 

Pędziłam z wiatrem, pchana w plecy falą lodowego podmuchu, śmiałam się i śpiewałam przekrzykując łoskot fal. 


 

A potem sztorm ucichł, morze zmieniło się w perłową salaterkę, a w porcie słychać było zewsząd skrzek mew i fletowe pogwizdy kaczek lodówek. 



 






Zimowe morze jest magnetyczne. Krystalicznie szafirowe w słońcu, w sztormie ołowiane, siwe, czasem niemal białe. Morze wikingów, odkrywców północy, rybaków w szorstkich swetrach. Morze świeżych, ostrych zapachów. Morze dźwięków, które latem zagłusza krzykliwy tłum. Morze ptaków. 







Pusty Hel, wyludniona Jastrzębia Góra, śpiąca Łeba w objęciach wydm. Pojedynczy spacerowicze, ornitolodzy, fotografowie. Wrócę za rok, po ciszę.



Podobnie jak wrócę na Suwalszczyznę.


W lutym spędziłam tam tydzień, w maleńkiej wioseczce Postawele, tuż pod litewską granicą. Narażając się na utknięcie w lodowej koleinie, dzielnie przebijałam się przez wiejskie drogi moim miejskim samochodzikiem, aby dotrzeć do Wodziłek, w których śpi samotna molenna staroobrzędowców. 


 

 




Jeździłam na biegówkach po zmrożonym śniegu wzdłuż rzeki Szeszupy, włóczyłam się nad brzegami zamarzniętych jezior, tropiłam odyńce i jelenie.

 

 
Budziłam się na mglisty świt, patrzyłam, jak mgła srebrzy szadzią gałęzie i suche kwiaty w ogrodzie,










A wieczorem, zziajana i pogodna, zasypiałam obok kota na stercie poduszek.


Chyba pora już stwierdzić, że zima, schwytana na zimnym północnym uczynku, wymknęła nam się ostatecznie i w tym roku nie da się więcej podejść. Jak zwykle, żal mi się z nią rozstawać. 


Lubię mleczne zadymki i ostrość zimowych konturów, dotyk chłodu na policzkach, słońce nigdy bardziej słoneczne, śnieg w setce odcieni. Do widzenia, do widzenia.

1 komentarz:

  1. Przepiękne zdjęcia!! CZemu nie ma Cię na instagramie?!
    E.T.

    OdpowiedzUsuń