Niekwestionowanym królem śniadania wielkanocnego jest jajo.
Majstersztyk kontrastu chłodu i gorąca, bieli i żółci. Jędrność ściętego
białka, pudrowa sypkość ugotowanego żółtka. Zdobione chmurką majonezu,
gdzieniegdzie pyszniące się czarnym kleksem kawioru. Nieśmiertelne niedzielne
jaja na twardo.
A u mnie inaczej. A u mnie oprócz koagulowanych – sadzone
albo zapiekane.
Zapiekane były ze szpinakiem. Po garści młodych listków szpinaku na kokilkę opłukałam i starannie osuszyłam, a następnie wymieszałam z łyżką śmietanki sojowej. Wymościłam w kokilce, utknęłam kilka zrąbków twardego koziego sera, posypałam hojnie pieprzem, mniej hojnie – gałką muszkatołową. Na to wbiłam całe jajo, oprószyłam solą. I wsadziłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, na 12 minut.
Pierwsze sadzone posadziłam po prostu na studzience ułożonej
z grillowanych zielonych szparagów (przepis na grillowane szparagi poniżej).
Ważne, aby nie wysmażać tego jaja zanadto, aby żółtko było płynne i rozlało się
po szparagach.
Drugie sadzone były na ostrej sałatce z mango, wyglądającej
jak jajecznica. Do tej sałatki najpierw drobniutko skroiłam białą część pora,
posypałam solą, wymieszałam, odstawiłam na godzinę, żeby sól zmiękczyła
warzywo. Jedno mango posiekałam w grubą kostkę, drugie zmiksowałam blenderem na
pastę, którą lekko posoliłam, dodałam pieprz, szczyptę imbiru i wymieszałam z
porem i z kawałkami mango. Na górce z sałatki ułożyłam po sadzonym jajku,
smażonym na patelni z okrągłymi dołeczkami – wychodzą ładnie kształtne.
A trzecie sadzone podałam tak po prostu, z solą, pieprzem, szczypiorkiem i kiełkami buraka.
Wesołych Świąt Życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz