Przedwiośnie
jest dla mnie absolutnie najtrudniejsze. Gdy wszyscy wokół mnie zachwycają się
każdym pączkiem i każdym zielonym ździebełkiem, ja wzdycham za lodem
skrzypiącym pod podeszwą i za wiatrem z północy na policzkach. Zawsze byłam
dziwadłem, cieszył mnie bardziej pierwszy śnieg niż pierwszy promień piekącego
słońca. Może od dziecka przeczuwałam nadciągające zmiany klimatyczne i bałam
się ich konsekwencji?
Przedwiośnie
to też mój nastrojowy dołek, egzystencjalne przesilenie, w którym mózg marudzi,
że nic nie ma sensu i domaga się natychmiastowego karmienia czekoladą.
Tymczasem zamiast czekolady dostał bataty faszerowane.
Dwa
spore i w miarę opływowe w kształcie bataty umyłam starannie szczoteczką i
osuszyłam. Nie obierałam, nie omaszczałam żadnym tłuszczem. Przekroiłam wzdłuż
na pół. Włożyłam do naczynia żaroodpornego i piekłam w temperaturze 170 stopni
ponad pół godziny, aż widelec wbity w powierzchnię bezproblemowo się zagłębił.
Wyjęłam bataty z piekarnika, ostudziłam na tyle, aby dało się wybrać łyżką
miąższ.
W
trakcie pieczenia batatów przygotowałam podstawę do farszu. Sporą cebulę
obrałam i posiekałam w drobną kostkę. Na patelni rozgrzałam łyżkę
nierafinowanego oleju kokosowego, wrzuciłam cebulę i smażyłam do łagodnego
przyrumienienia. Sporą garść suszonych pomidorów (nie z oliwy, jeśli macie
tylko takie, trzeba je osączyć z tłuszczu i smażyć od razu z cebulą, bez użycia
oleju kokosowego) pokroiłam na drobniejsze kawałki, dorzuciłam do cebuli.
Dodałam pół łyżeczki soli i cztery łyżki koncentratu pomidorowego. Trzymałam
patelnię na pełgającym ogniu.
Wydrążyłam
łyżką miąższ batatów tak, by nie uszkodzić skórki. Dołożyłam do zawartości
patelni. Dodałam jeszcze kluczowy składnik smakowy – kopiatą łyżeczkę arabskiej
pasty ras-el-hanout. W razie braku pasty (małe słoiczki można dostać na stoisku
z żywnością orientalną w sieci Carrefour) można dodać płaską łyżeczkę tej
przyprawy w proszku albo spróbować samodzielnie skomponować odpowiednią
mieszankę z przewagą kuminu, kurkumy, pieprzu, cynamonu i płatków różanych. Całość
wymieszałam, potrzymałam jeszcze 4 minuty na ogniu, lekko ostudziłam, aby
wygodniej było faszerować. Posypałam listkami świeżego tymianku i ziarnami
słonecznika, wstawiłam jeszcze na kilka minut do piekarnika dla podgrzania i
podałam gorące, z owocami miechunki dla kwaskowego przegryzienia.
Mózg
dał się oszukać.
Ściągawka, czyli
potrzebne składniki
Dwa bataty zdatne do
faszerowania, płaska łyżka nierafinowanego oleju kokosowego, jedna duża cebula,
garść suszonych pomidorów, cztery łyżki koncentratu pomidorowego, sól do smaku,
łyżeczka pasty lub proszku ras-el-hanout, świeże zioła, pestki i owoce
miechunki do przybrania.