niedziela, 31 sierpnia 2014

Sałatka z fenkuła, pomarańczy i mango



Na dworze jeszcze letnio i słonecznie, po gwiezdnych nocach nadchodzą rześkie poranki i gorące popołudnia, sierpień żegna się stylowo i soczyście, paradując w odcieniach żółci z lekką przymieszką fioletu.





Klimat takich dni warto dopełnić letnią, słoneczną i rześką sałatką z fenkuła, pomarańczy i mango. Fenkuł, inaczej – koper włoski, to warzywo dla amatorów, nie wszystkim po drodze z anyżowym smakiem; ja uwielbiam i ten aromat, i chrupkość, i kształt niebanalny, z zawadiacką zieloną grzywką.

Dorodną, zwięzłą bulwę fenkuła obrałam z jednej, zewnętrznej warstwy, odcięłam górne łodyżki, zielone listki zostawiając do przybrania. Przekroiłam bulwę na pół i wykroiłam gruby twardy rdzeń, resztę zaś pociachałam na cienkie piórka. Posoliłam, zalałam kilkoma łyżkami soku świeżo wyciśniętego z pomarańczy, odstawiłam. W międzyczasie obrałam ze skórki kolejną pomarańczę i jedno mango i pokroiłam je w fileciki. Owoce lekko oprószyłam solą, dodałam do fenkułu, wymieszałam. Całość hojnie obsypałam świeżo mielonym pieprzem. 




 


Można podawać od razu, ja jednak najbardziej lubię tę sałatkę po kilku godzinach leżakowania w lodówce. 






Ściągawka, czyli niezbędne składniki:
Jeden spory fenkuł, jedna cała pomarańcza plus świeżo wyciśnięty sok z jednej pomarańczy, jedno mango, sól, świeżo mielony pieprz

Wegańskie gryczane naleśniczki na śniadanie



Ten przepis mi się chyba nigdy nie znudzi, raz – ze względu na genialną prostotę przygotowania, dwa – ze względu na smak, trzy – ze względu na uniwersalność. Gryczane naleśniczki mogą bowiem z nawiązką zastąpić pancakesy na śniadanie, bliny na podwieczorek czy tortille na lunch. Jak pomyślę i dobiorę odpowiednie przyprawy, posłużą chyba nawet jako chlebki naam do curry. Zacznijmy od świątecznego, leniwego śniadania.


 
Przypomnę, że aby uzyskać ciasto naleśnikowe na śniadanie, przed położeniem się spać należy zalać niepaloną, białą kaszę gryczaną zimną wodą i wstawić do lodówki. Rano trzeba zlać gęstą wodę znad kaszy (może być tak, że ziarna wchłonęły całą wodę – nie szkodzi) i uzupełnić ją świeżą wodą w takiej ilości, jak gęste ciasto chcemy otrzymać. Ja dolewam wody powoli, już po umieszczeniu kaszy w blenderze, tak aby zanadto nie rozrzedzić masy. Dodaję szczyptę soli i bardzo dokładnie miksuję, aż powstanie jednolite, gładkie, dosyć lejące się ciasto.

Wczoraj rano wyjęłam kaszę z lodówki, zmiksowałam ją według powyższych wskazówek. Wgłębienia w specjalnej patelni do smażenia małych placuszków posmarowałam olejem kokosowym, wlałam po chochelce ciasta i smażyłam, po każdej stronie około minuty. Można oczywiście smażyć naleśniczki na zwykłej patelni, ja jednak jestem nieco niezgrabna i nie umiem uzyskać foremnych kółek. Każdy gotowy placuszek posmarowałam syropem klonowym, wszystkie razem ułożyłam w naczyniu do zapiekania i wstawiłam na kwadrans do piekarnika nagrzanego do 120 stopni, aby w międzyczasie przygotować inne składniki śniadania. Placuszki w piekarniku wchłonęły w siebie słodycz syropu i pozostały miękkie i ciepłe. Zmiksowałam opakowanie gotowej śmietanki sojowej z łyżką syropu klonowego i łyżką soku z limonki. Wyciągnęłam z komody jedyne w swoim rodzaju konfitury poziomkowe – cudowną miksturę słodyczy i goryczki, nasz rodzinny skarb pachnący dzieciństwem i domem. Placuszki gryczane ułożyłam w zgrabny stosik, całość jeszcze lekko oblałam syropem klonowym i śmietanką. Zaparzyłam dobrą zieloną herbatę...

 


Takie śniadanie smakuje spokojem i bezpieczeństwem. 

Ściągawka, czyli potrzebne produkty:
pół kilo białej, niepalonej kaszy gryczanej, ok. 2,5 szklanki wody, szczypta soli, cztery łyżki syropu klonowego, opakowanie śmietanki sojowej, łyżka soku z limonki, ulubione domowe konfitury

sobota, 30 sierpnia 2014

Suszone pomidory w oliwie



Mój dom wypełnia właśnie jeden z najmilszych mi aromatów: zapach suszonych pomidorów. Zapach -  zwiastun września. Zawsze szykuję suszone pomidory tuż przed wrześniowym urlopem. Widok pomarszczonych łódeczek zanurzonych w gęstej oliwie, aromatyzowanej czosnkiem, kaparami i bazylią, ułatwia mi przetrwanie ostatnich, nieco mozolnych już dni pracy.



Kupiłam cztery kilo mięsistych, jajowatych pomidorów. Najlepsza jest odmiana lima, ale nadadzą się wszystkie zwięzłe i nie wodniste. Przekroiłam każdy owoc na pół i ułożyłam ciasno na blasze wymoszczonej folią aluminiową, miąższem do góry.


Suszyłam w piekarniku nastawionym na 70 stopni, przy lekko uchylonych drzwiczkach, przez 6 godzin. Pozbawione znacznej części wody pomidory przełożyłam następnie na sita suszarki elektrycznej; po dwóch godzinach odwróciłam owoce grzbietem do góry i suszyłam dalej, aż stały się suche w dotyku, ale były nadal miękkie i elastyczne.  





Oczywiście cały proces można przeprowadzić w piekarniku, jednak patent  z dosuszaniem w suszarce bardzo mi odpowiada. Między innymi dlatego właśnie, że mieszkanie mocniej pachnie…





Przygotowałam słoiczki – z całej góry świeżych pomidorów będzie raptem sześć niewielkich twistów. Na dnie każdego ułożyłam warstwę suszonych pomidorów, na nie położyłam ząbek czosnku skrojony w cienkie plasterki i kilka świeżych listków bazylii, na to znów pomidory, znów czosnek i bazylię, na wierzch znów pomidory. W wolne miejsca powtykałam jabłuszka kaparów. 

 


Całość zalałam do pełna dobrą oliwą i zakręciłam. Teraz pozostanie tylko poczekać kilka dni, a najlepiej tygodni, aż pomidory nasiąkną oliwą, a oliwa stanie się pomidorowa, nastąpi ta cudowna dyfuzja aromatów i przymierze smaków.


 
Ściągawka, czyli potrzebne produkty:
cztery kilo pomidorów typu lima, 750 ml oliwy, trzy ząbki czosnku, kilka gałązek świeżej bazylii, kilkanaście kaparów

czwartek, 28 sierpnia 2014

Tofu na śniadanie i podwieczorek - tofucznica i kotleciki z figą



Nie miałam dotąd zaufania do tofu. Cechowała mnie raczej postawa „fu” niż „to”. Teraz jednak, przy mojej quasi-wegańskiej diecie, jestem gotowa na różne eksperymenty. W weekend zdecydowałam się na doświadczenie z tak zwaną tofucznicą.

Jasne, niemarynowane, dość kleiste tofu pokruszyłam na drobne kawałeczki. W kubeczku wymieszałam dwie łyżki oliwy, łyżeczkę kurkumy, pół łyżeczki chilli, pół łyżeczki sproszkowanego imbiru, pół łyżeczki soli. Zawiesinę tę dokładnie wymieszałam z tofu, odstawiłam na noc do lodówki, aby wchłonęło przyprawy. Rano na odrobinie oliwy przesmażyłam posiekaną cebulę, a gdy się zezłociła, wrzuciłam tofu. Po dwóch minutach wzbogaciłam tofu cząstkami pomidorków koktajlowych i zielonymi listkami kolendry. Podałam na śniadanie.



Tak się rozochociłam, że zachciało mi się jakiejś wersji tofu odpowiedniej na podwieczorek. Wybrałam sprężyste jasne tofu, takie, które przy krojeniu w plastry nie będzie się rozpadać. Pokroiłam je w półcentymetrowe kotleciki, które obsypałam solą smakową (z dodatkiem tajskich przypraw), skropiłam hojnie oliwą pomarańczową i obłożyłam suszonym estragonem. W tej marynacie tofu poleżało kilka godzin, po czym powędrowało na patelnię, gdzie obsmażyło się na złocisto.


Postanowiłam podać tofu ze świeżymi figami i rześkim, aromatycznym sosem. Z reguły do fig podaje się sos ze zredukowanego octu balsamicznego, ja jednak wymyśliłam coś innego. Do małego garnczka wlałam cztery łyżki gęstego, gruzińskiego syropu z pestek granatów, dodałam dwie łyżki naszego polskiego soku żurawinowego i trzy łyżki konfitury z płatków róży. Wszystko starannie wymieszałam i postawiłam na małym ogniu, ciągle mieszając. Po kilku minutach sos zgęstniał i zaczął pachnieć jak tajemniczy ogród. Dorodną figę przecięłam na krzyż, w środek wlałam łyżkę ciepłego sosu, resztą sosu skropiłam kotleciki z tofu i podałam.




Tak, tofu wymaga wyrazistej oprawy. Wiernopoddańczo przyjmie każdą ostrość, każdą kwaskowość. Warto eksperymentować dalej.




Ściągawka, czyli potrzebne składniki: 

Na tofucznicę:
jedno opakowanie miękkiego, naturalnego (bez przypraw) tofu, dwie łyżki oliwy, łyżeczka kurkumy, pół łyżeczki chilli, pół łyżeczki sproszkowanego imbiru, pół łyżeczki soli, jedna cebula, kilka różnokolorowych pomidorków koktajlowych, łyżka świeżych liści kolendry

Na kotleciki sojowe z figą:
opakowanie twardszego tofu naturalnego, sól smakowa, trzy łyżki oliwy smakowej (najlepiej pomarańczowej), łyżka suszonego estragonu, cztery łyżki gęstego syropu z granatów, dwie łyżki soku żurawinowego, trzy łyżki konfitury z płatków róży