Dlaczego tak?

Cóż poradzić, zachwycam się. Naiwnie, nagminnie i niepoprawnie.

Zachwycenie stało się moją główną metodą na stres, smutek, rozterkę. Tarczą chroniącą przed zblazowaniem i nijakością. Sposobem na przywołanie pogody ducha.

Praktykuję codzienne zachwycenie.


Żadne tam wielkie filozofie. Mój zachwyt wzbudzają kolory. Faktury. Zapachy i smaki.

Trenuję zmysły, aby wychwytywały przedmioty zachwyceń. Pamięć, aby je utrwalała. Myślenie, aby w odpowiednich momentach umieszczało je w centrum świadomości. Język, aby umiał je choć w przybliżeniu opisać.

Żadne tam wielkie filozofie. Gotuję. Chodzę po Polsce. Czytam. Słucham muzyki i ludzi.

I nieskromnie zamierzam się tym dzielić.

Moje gotowanie. Bez szkoły, bez podstaw, bez wysublimowanych teorii. Z naiwnym entuzjazmem wchodzę w grę smaków i kolorów. Chcę, żeby zdjęcia moich potraw pachniały.

Ograniczenia dietetyczne stają się kanwą dla fantazji. Od kilku lat nie jem glutenu ani krowiego nabiału. W maju 2014 odstawiłam wszystkie produkty odzwierzęce i zaczęłam gotować niemal całkowicie po wegańsku (niemal, gdyż czasem używam miodu). Być może w przyszłości od czasu do czasu użyję jaja lub ryby, na razie o tym nie myślę, gdyż dieta roślinna po prostu mi służy. Ograniczenia? Dlaczego? Nieważne dlaczego. Ważne, jak można tym się bawić. 


Moje podróże. Bardzo bliskie, poza obrys dzielnicy czy za rogatki miasta. Dalsze, na podmokłe łęgi i śródleśne bagna. Jeszcze dalsze, majowe – w góry; letnie – w poszukiwaniu cienia i chłodu; jesienne i zimowe – na „ścianę wschodnią”, bo tam jestem najbardziej u siebie.




Zaczęłam prowadzić "Zachwycenia" 1 kwietnia 2013. Świątecznie i primaaprilisowo. W wazonie tulipany, na półmisku - mazurki, za oknem - śnieżne zaspy. Pomieszanie z poplątaniem, jak tutaj.


Proszę nieustannie o życzliwe kibicowanie.

E.

8 komentarzy:

  1. Życzliwie kibicuję zatem :-)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachwycenie to przeżywam ja! Od dawna nie mam czasu przedzierać się przez ZP, ale zerkam tam co jakiś czas, jeśli już zdarza mi się na fb wejść, tylko i wyłącznie po to - nie kadzę - by zachwycać się Twoimi pomysłami, zdjęciami i opowieściami. Za każdym razem myślałam sobie "blog, [nazwisko do wiadomości redakcji]!". Za każdym razem miałam ochotę napisać do Ciebie wiadomość z prośbą, że może zechciałabyś zbierać tę trójcę smakowitą w jednym miejscu, ale głupio mi było z taką sugestią wyskakiwać, bo tak to może tylko wydawca z propozycją sowitej sumy, a nie zwykły zjadacz chleba. Za każdym razem miałam nadzieję, że ktoś ze znajomych zachęca Cię do blogowania i że kiedyś może się zdecydujesz... no i przegapiłam. A dziś przypadkiem okrycie i zachwyt. Ośmielona nim zbieram się na odwagę - nie zarzucaj blogowania, proszę! Wpisuję adres w czytnik RSS-ów, buszuję w zaległościach i czekam na kolejne powody do zachwytu.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku jej, o jerum pajtasz, i aj i waj! Jakie to miłe... Rosnę z dumy jak ciasto drożdżowe. Bardzo, bardzo dziękuję. Zachwyceń nie zarzucę, bo codziennie natykam się na coś, co wywołuje we mnie ten stan bezinteresownej radości (ot, choćby dziś, dama parkująca tyłem wielkim kabrioletem VW i jednocześnie gadająca przez komórkę - dla mnie zjawisko absolutnie niedosiężne, kunszt ocierające się o doskonałość... Biedna blond piękność nie wiedziała, dlaczego się uśmiecham, patrzała zza słonecznych okularów podejrzliwie, a ja ot tak - z zachwycenia...).
    Czasu tylko brak na wszystko, jak odkryję sposób rozciągania go, pączkowania bądź innego multiplikowania - to Was dopiero zachwycę!
    Jeszcze raz dziękuję, pójdę sobie w kątku poczytam ten komentarz jeszcze raz, i jeszcze raz...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbym czytała o sobie. Nie masz czasem wrażenia, że Twoja wizja świata jest ciut "wyidealizowana"? :-) Że tworzysz otoczkę szczęścia i zachwytów, wierzysz w nie i skupiając się nie na niedoskonałościach i niepowodzeniach a na małych, drobnych iskierkach, które wywołują w Tobie pozytywne nastawienie i wewnętrzną radość. Ja tak mam i wiem, że jestem inna. Mam wrażenie, że odkryłam właśnie pokrewną duszę :) Będę zaglądać na Twojego bloga i papugować przepisy bo uwielbiam jeść zdrowo, rozsądnie i bez nabiału, białego cukru i pszenicy.
    Moc pozytywnych wibracji na dziś dzień Ci ślę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, Ewo. Staram się skupić tutaj, jak w soczewce to, co piękne, smaczne, proste, dobre. Coraz trudniej o pozytywne nastawienie, ufam więc, że taka soczewka okaże się przydatna. Faktycznie, moja rzeczywistość jest odpowiednio "skadrowana", tym niemniej nie przestaje być rzeczywistością.
      I dla Ciebie dobrych wibracji i uśmiechu!

      Usuń
  5. cudny blog, bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń