Mój dom wypełnia właśnie jeden z najmilszych mi aromatów:
zapach suszonych pomidorów. Zapach - zwiastun
września. Zawsze szykuję suszone pomidory tuż przed wrześniowym urlopem. Widok
pomarszczonych łódeczek zanurzonych w gęstej oliwie, aromatyzowanej czosnkiem,
kaparami i bazylią, ułatwia mi przetrwanie ostatnich, nieco mozolnych już dni pracy.
Kupiłam cztery kilo mięsistych, jajowatych pomidorów.
Najlepsza jest odmiana lima, ale nadadzą się wszystkie zwięzłe i nie wodniste.
Przekroiłam każdy owoc na pół i ułożyłam ciasno na blasze wymoszczonej folią
aluminiową, miąższem do góry.
Suszyłam w piekarniku nastawionym na 70 stopni, przy lekko uchylonych drzwiczkach, przez 6 godzin. Pozbawione znacznej części wody pomidory przełożyłam następnie na sita suszarki elektrycznej; po dwóch godzinach odwróciłam owoce grzbietem do góry i suszyłam dalej, aż stały się suche w dotyku, ale były nadal miękkie i elastyczne.
Oczywiście cały proces można przeprowadzić w piekarniku, jednak patent z dosuszaniem w suszarce bardzo mi odpowiada. Między innymi dlatego właśnie, że mieszkanie mocniej pachnie…
Przygotowałam słoiczki – z całej góry świeżych pomidorów
będzie raptem sześć niewielkich twistów. Na dnie każdego ułożyłam warstwę
suszonych pomidorów, na nie położyłam ząbek czosnku skrojony w cienkie
plasterki i kilka świeżych listków bazylii, na to znów pomidory, znów czosnek i
bazylię, na wierzch znów pomidory. W wolne miejsca powtykałam jabłuszka
kaparów.
Całość zalałam do pełna dobrą oliwą i zakręciłam. Teraz pozostanie tylko poczekać kilka dni, a najlepiej tygodni, aż pomidory nasiąkną oliwą, a oliwa stanie się pomidorowa, nastąpi ta cudowna dyfuzja aromatów i przymierze smaków.
Ściągawka, czyli potrzebne produkty:
cztery kilo pomidorów typu lima, 750 ml oliwy, trzy ząbki czosnku, kilka gałązek świeżej bazylii, kilkanaście kaparów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz