środa, 17 grudnia 2014

Barszcz wigilijny z kaszą gryczaną i fasolą



Grudzień to chyba dla mnie najtrudniejszy miesiąc w całym roku. Oprócz normalnej, codziennej pracy dochodzą jeszcze sterty papierów, sprawozdań, zestawień, aplikacji. Robię, co mogę, aby – gdy nadejdzie czas Świąt – nie chcieć zagrzebać się w ściółce leśnej albo uciec na któryś z biegunów. W zeszły weekend na jedną noc schroniłam się w rewelacyjnym Spa Manor House w Chlewiskach. Jednak nie o aromaterapeutycznych masażach, basenie z mineralizowaną wodą czy cytrynowym balsamie do rąk chcę tu pisać, ale o rewelacyjnym smaku barszczu, jaki podano mi w miejscowej restauracji, w ramach dość bogatej karty wegańskiej. Smak tego barszczu odtworzyłam w domu, lekko go po swojemu podkręcając. 



Podstawą tej rewelacyjnej zupy jest naturalnie domowy zakwas buraczany. Robię go w grudniu kilkakrotnie, mam bowiem do obsłużenia kilka towarzyskich i rodzinnych wigilii. Na jednej z nich podałam właśnie „barszcz ze spa”.

Najpierw przygotowałam dodatki. Ugotowałam na sypko ¾  szklanki suchej, palonej kaszy gryczanej, według przepisu na opakowaniu. Można wykorzystać ekspresowe płatki gryczane, wówczas należy zalać je bardzo małą ilością wrzątku, tak na oko – pół szklanki, i postawić na ogniu na dosłownie dwie minuty. Płatki ”złapią” miękkość i zachowają sypkość. 

Przygotowałam szklankę białej fasoli (ja podkradłam tę, którą przygotowałam uprzednio do potrawy ze śliwkami i cebulą) – trzeba ją zalać na noc wrzątkiem, następnie dopełnić  wrzątkiem i gotować przez 20 minut, potem odcedzić. Barszcz z Manor House nie zawierał fasoli, kto nie chce, też może sobie ten składnik odpuścić.  

Namoczyłam na noc dwie pełne garści grzybów suszonych (tak, tak dużo, wbrew porzekadłu o dwóch grzybach w barszcz) w 0,5 litra wrzącej wody. Pogotowałam je następnie 20 minut, osoliłam, odstawiłam. 

Litr zakwasu buraczanego przecedziłam przez sito i powoli podgrzałam na maleńkim ogniu. Po kilku minutach dodałam ugotowane podgrzybki, wraz z grzybowym wywarem. Gotowałam kolejnych pięć minut na ledwo pyrkającym ogniu tak, by nie doprowadzić do wrzenia. Już po zdjęciu z gazu „wkręciłam” do zupy trzy łyżki płynnego miodu gryczanego (jeśli zakwas jest mniej intensywny, można ograniczyć się do dwóch łyżek); mieszałam, aż całkowicie się rozpuścił.


 

Na dno miseczek włożyłam po dwie kopiate łyżki kaszy gryczanej i po łyżce fasoli. Zalałam gorącym barszczem pilnując, aby w każdej porcji znalazło się kilka grzybów. 


 

 
Ściągawka, czyli potrzebne produkty
¾ szklanki palonej kaszy gryczanej lub płatków gryczanych, szklanka białej fasoli Jaś lub Lima (opcjonalnie), 2 pełne garści grzybów suszonych, 1 litr zakwasu buraczanego, 2-3 łyżki płynnego miodu gryczanego. 



Przepis na zakwas buraczany: 
http://zachwycenia-blog.blogspot.com/2013/12/zakwas-na-barszcz-czerwony-wigilijny.html 

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz