Warzywnym
królem świąt jest burak. Tak się składa, że to chyba moja ukochana jarzyna. Pachnąca
żyzną ziemią i cukrem, niebanalna kolorystycznie, tradycyjna, ale chłonna na
nowe smaki. Uwielbiam psocić buraczanie.
Na przykład nietypową, kwaskowo-słodką
sałatką z rześką miętową nutą.
Sześć niedużych
buraków ze skórką umyłam, wytarłam, lekko zwilżyłam oliwą, ułożyłam w naczyniu
do zapiekania i upiekłam – potrzebują co najmniej półtorej godziny w 180
stopniach. Wystudziłam, obrałam ze skórki, pokroiłam na cieniutkie plasterki,
hojnie posoliłam i oprószyłam pieprzem i kuminem, wymieszałam.
Przygotowałam
sos: w słoiczku rozbełtałam sok z całej sporej cytryny (warto ją wcześniej pomasować po
blacie kuchennym, wówczas puści tego soku więcej), 2 łyżki syropu klonowego, 2
łyżki oliwy – najlepsza jest cytrusowa, ale można od biedy dać zwykłej, bez
dodatków smakowych. Sosem tym zalałam dwie garstki suszonych wiśni i odstawiłam
na dwie godziny, aby zmiękły. Po tym czasie połączyłam wiśnie z sosem z
burakami, dodałam garść poszarpanej świeżej mięty, wszystko raz jeszcze
dokładnie zamieszałam i po godzinie leżakowania – podałam na świąteczny stół.
Ściągawka, czyli
niezbędne produkty:
Sześć buraków, sok z jednej cytryny, 2 łyżki syropu klonowego,
2 łyżki oliwy, najlepiej cytrusowej jeszcze odrobina do pieczenia buraków, dwie
garści suszonych wiśni, sól, pieprz świeżo mielony, łyżeczka mielonego kuminu,
garść poszarpanych liści mięty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz