środa, 11 marca 2015

Sałatka z fenkułu, awokado i pora



Czasem liczy się tempo. Bo, jak wiadomo, tempus fugit, a czy wieczność czeka, nie wiadomo. Tempo w kuchni w moim przypadku oznacza, że przygotowanie czegoś nie zajmie dłużej niż kwadrans. I to nie taki kwadrans na niby, że najpierw wszystko przygotowujesz godzinę, a potem podgrzewasz, dusisz, mieszasz i liczysz z zegarkiem w ręku tylko te ostatnie czynności. Ale prawdziwy kwadrans, od podniesienia się z kanapy do włożenia pierwszego kęsa do ust.


Przygotowanie sałatki z fenkułu, awokado i pora zajmuje równo kwadrans, z czego przez dziesięć minut jest się absolutnie bezrobotnym. 



Najpierw starannie opłukałam białą część pora i skroiłam na drobniutkie talarki. Osoliłam, wymieszałam i odstawiłam właśnie na te dziesięć minut bezczynnych minut, aby sól go nieco zmiękczyła. Obrałam fenkuł z zewnętrznych, nieco sztywnych liści i pokroiłam w drobne piórka, pomijając najtwardszą część głąbu. Obrałam ze skórki jedno dojrzałe awokado i pokroiłam w kostkę, przełożyłam do miski, dołożyłam fenkuł i por, jeszcze nieco dosoliłam do smaku i oprószyłam sporą ilością świeżo mielonego pieprzu. W słoiczku szybko rozbełtałam trzy łyżki soku z limonki z dwiema łyżkami oleju rzepakowego od moich ukochanych Myszy i Ślimaków (znakomita, jednoosobowa firma z poleskiej Pieszowoli, produkująca tradycyjną metodą najpyszniejszy na świecie olej rzepakowy i lniany). Z olejem nie trzeba przesadzać, bo awokado jest dostatecznie tłuste, chodziło mi raczej o ten boski, sielski zapach rzepaku. Dodałam garść porwanej bazylii tajskiej (można użyć zwykłej).  Wszystko razem lekko wymieszałam i wzruszyłam się, że dobre jest tak proste i łatwe.



Zawartość salaterki zniknęła w pięć minut.




Ściągawka, czyli potrzebne produkty:

Jeden por (biała część), jeden fenkuł, jedno awokado, jedna limonka, sól, pieprz, dwie łyżki oleju rzepakowego, garść świeżych liści bazylii tajskiej lub zwyczajnej


1 komentarz: