Uwielbiam karmić moich kolegów z pracy. Kwadrans wspólnej
przerwy dobrze nam robi, a ja sycę się nie tylko jedzeniem, ale i – zwykle obecnymi
– komplementami. Tym razem okazja do poczęstunku była szczególna. Miałam
imieniny. Należało się załodze coś słodkiego, a niezobowiązującego.
Postanowiłam zrobić słodkie kulki, takie coś pomiędzy truflami a czekoladkami
pewnej znanej firmy, tyle że o wiele, wiele zdrowsze.
Zaczęłam od ugotowania na sypko pół kilograma kaszy
jaglanej. Uprażyłam ją najpierw na sucho w glinianym garnku, a gdy zaczęła
pachnieć – przelałam wrzątkiem i osączyłam na sicie. Przełożyłam kaszę z
powrotem do gliniaka i zalałam wrzątkiem tak, aby było go tyle nad kaszą, ile
kaszy. Przez pierwszych kilka minut trzymałam odkryty garnek na ostrym ogniu,
po czym ogień przykręciłam, a garnek przykryłam szczelną pokrywką glinianą. Po
pięciu minutach zajrzałam niedyskretnie do środka, aby sprawdzić, czy kasza
wchłonęła wodę. Ponieważ powierzchnia kaszy była sucha, zdjęłam garnek z ognia,
z powrotem starannie przykryłam pokrywką i owinęłam cały garnek grubym
ręcznikiem i pozwoliłam kaszy „dochodzić” przez przynajmniej kwadrans.
W tym czasie posiekałam filiżankę drylowanych daktyli ekologicznych, niesiarkowanych, miękkich. Do garnczka wlałam wrzącą wodę, postawiłam na małym ogniu, a do środka włożyłam emaliowany kubek z połamaną na małe kawałeczki gorzką, 70-procentową czekoladą (niecała tabliczka). Gdy czekolada się rozpuściła, nieco ją przestudziłam i w poręcznej misce zmieszałam z kaszą. Dodałam daktyle i przyprawy: kopiatą łyżeczkę cynamonu, kopiatą łyżeczkę suszonego imbiru, kopiatą łyżeczkę świeżo mielonego pieprzu. Starannie wymieszałam. Masę lekko roztarłam za pomocą blendera-stopki. Nie trzeba tego robić zbyt dokładnie, kulki mają mieć chropowatą fakturę. Sprawdziłam smak. Jeśli masa jest za mało słodka, trzeba dołożyć daktyli. Moja smakowała dokładnie tak, jak lubię – niezbyt słodko, za to aromatycznie, z ostrą nutą. Wstawiłam miskę do lodówki, aby masa stężała. Wówczas łatwiej ją będzie formować w kulki wielkości orzecha włoskiego.
W tym czasie posiekałam filiżankę drylowanych daktyli ekologicznych, niesiarkowanych, miękkich. Do garnczka wlałam wrzącą wodę, postawiłam na małym ogniu, a do środka włożyłam emaliowany kubek z połamaną na małe kawałeczki gorzką, 70-procentową czekoladą (niecała tabliczka). Gdy czekolada się rozpuściła, nieco ją przestudziłam i w poręcznej misce zmieszałam z kaszą. Dodałam daktyle i przyprawy: kopiatą łyżeczkę cynamonu, kopiatą łyżeczkę suszonego imbiru, kopiatą łyżeczkę świeżo mielonego pieprzu. Starannie wymieszałam. Masę lekko roztarłam za pomocą blendera-stopki. Nie trzeba tego robić zbyt dokładnie, kulki mają mieć chropowatą fakturę. Sprawdziłam smak. Jeśli masa jest za mało słodka, trzeba dołożyć daktyli. Moja smakowała dokładnie tak, jak lubię – niezbyt słodko, za to aromatycznie, z ostrą nutą. Wstawiłam miskę do lodówki, aby masa stężała. Wówczas łatwiej ją będzie formować w kulki wielkości orzecha włoskiego.
Gotowe kulki obtoczyłam w wiórkach kokosowych. Trzymałam w
lodówce, podałam schłodzone. Trzeba pamiętać, że w przeciwieństwie do masowo produkowanych słodyczy, faszerowanych chemią, w tym sztucznymi utwardzaczami, domowe trufle są bardzo miękkie i łatwo się odkształcają.
Ściągawka, czyli potrzebne produkty:
Pół kilo kaszy jaglanej, 3/4 tabliczki gorzkiej czekolady 70%, daktyle ekologiczne bez pestek (po posiekaniu spora filiżanka), kopiata łyżeczka cynamonu, kopiata łyżeczka suszonego imbiru, kopiata łyżeczka świeżo mielonego pieprzu, cztery łyżki wiórków kokosowych
Pół kilo kaszy jaglanej, 3/4 tabliczki gorzkiej czekolady 70%, daktyle ekologiczne bez pestek (po posiekaniu spora filiżanka), kopiata łyżeczka cynamonu, kopiata łyżeczka suszonego imbiru, kopiata łyżeczka świeżo mielonego pieprzu, cztery łyżki wiórków kokosowych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz