Zachwycam się smakami, zapachami, krajobrazami, fakturami,
historiami…
A przede wszystkim ludźmi.
Jeremi jest facetem szczególnym. Nieco tajemniczym. Nietuzinkowym. Z niezwykle żywą wyobraźnią. A przy tym konsekwentnym i skutecznym.
W tym roku postanowił zagospodarować kawałek pola leżącego odłogiem nieopodal działki rodziców. Zabrał się do tego w pełni profesjonalnie. I uzyskał profesjonalne efekty. Jakiś czas temu wylądowała u mnie torba ekologicznych, niepryskanych, wyjątkowo smacznych ziemniaków sałatkowych.
Nie byłoby w tym może powodu do szczególnego zachwycenia, gdyby nie jeden fakt.
Jeremi ma lat czternaście.
Ziemniaki, znakomity produkt, wymagał prostej oprawy z wykorzystaniem równie doskonałych produktów naturalnych. Zdecydowałam się na klasyczną szwabską sałatkę, według przepisu mojego niegdysiejszego narzeczonego.
Ziemniaki obrałam, ugotowałam w osolonej wodzie i pokroiłam
w kostkę. Skroiłam cały gruby szczypior i lekko go posoliłam. Posiekałam w dość
grubą kostkę własnoręcznie zbierane i marynowane podgrzybki poleskie,
odsączywszy je z octu. Wszystko to razem wymieszałam, z dodatkiem
fantastycznego oleju rzepakowego, nierafinowanego, tłoczonego w poleskiej wsi
Pieszowola przez jednoosobową firmę o zabawnej nazwie Myszy i Ślimaki.
Pozostało już tylko dodać sporą ilość świeżo mielonego pieprzu i w mglisty jesienny dzień kontemplować szlachetną prostotą smaków.
Dziękuję, Jeremi. Wiem, że w tym roku obsiałeś swoje pole
pszenicą, więc jako bezglutenowiec nie będę mogła korzystać z plonów, ale
cierpliwie poczekam na kolejne eksperymenty. Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz