środa, 12 czerwca 2013

Barszcz botwinkowy na serwatce

Korzystam, póki czas. Póki liście botwiny chrupkie, mięsiste, z intensywnie czerwonym żyłkowaniem jak z krwioobiegiem. Póki nie spowszednieje urok nowalijek, tuż przed zjedzeniem których przesądnie łapię się za ucho, jak zwykły to robić prababcia, babcia i mama.

Botwinkę wraz ze sporymi burakami pokroiłam, garść liści odłożyłam, resztę zalałam wodą. Dodałam posiekane 4 gałązki selera naciowego i 1 cukinię skrojoną w plastry. Gotowałam ok. 15 min. Dodałam domowy zakwas z buraków, tak ze 3 łyżki. Jeśli ktoś nie ma, może wspomóc się sklepowym. Dokwasiłam do smaku octem jabłkowym, solidnie posoliłam. Pogotowałam kolejne 5 minut, dodałam hojnie mielony kumin, kozieradkę i świeżo mielony czarny pieprz.

Powoli dolałam 2,5 szklanki serwatki. Używam koziej, bo mleko krowie dwa lata temu znikło z mojej diety. Pogotowałam kolejne 5 minut, pod koniec dodałam ostatnią garść posiekanych liści botwiny i gotowałam tyle, aby się zblanszowały, ale nie straciły koloru. Wylałam na talerze, przyozdobiłam plastrami surowego ogórka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz