Pierś indyka pokroiłam w kostki, włożyłam do miski. Mięso oblałam sosem sojowym i obsypałam mielonym kuminem, kozieradką, słodką papryką, sproszkowanym imbirem, cynamonem i anyżkiem, dodałam jeszcze pół łyżeczki kuminu w ziarnach. Zalałam wszystko szklanką koziego jogurtu. Odstawiłam na godzinę. Pokroiłam w plastry młody por, jeden fenkuł, dwie małe cukinie, dwie marchewki, dodałam 3 łyżki oleju i ten sam zestaw przypraw, co do mięsa plus jeszcze suszone liście kolendry. Warzywom również dałam odpocząć. Posiekałam na drobne kawałki garść suszonych daktyli i jedną kiszoną cytrynę (ekologiczne sycylijskie cytryny kiszę co roku, czasem tylko w solance, czasem z dodatkiem strączków chilli i ziaren kolendry – i tę ostatnią wersję użyłam dzisiaj), wymieszałam z jarzynami.
Nasmarowałam dół glinianego naczynia taiin olejem, na dno wyłożyłam połowę warzyw. Na podściółce z warzyw położyłam kawałki indyka i przykryłam je drugą częścią warzyw. Wszystko podlałam 2/3 szklanki wody. Na palnik gazowy położyłam termiczną podkładkę, na niej ustawiłam tajin. Gotowałam ponad godzinę, sprawdzając od czasu do czasu, czy płyn zanadto nie wyparował, aż mięso stało się miękkie i obleczone gęstym, aromatycznym sosem. Podałam z ryżem jaśminowym.
Tajinu widocznego na zdjęciu używam wyłącznie do serwowania
potraw. Do gotowania korzystam z solidnego, glinianego naczynia. W Internecie można
znaleźć liczne instrukcje użycia tego oryginalnego garnka, w którym potrawa
dusi się we własnym sosie w cyrkulującej swobodnie parze. Od siebie dodam
jedynie, że nie należy myć tajinu żadnym detergentem. Wystarczy woda, sama lub
z dodatkiem sody oczyszczonej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz