Jestem z
siebie niezwykle dumna.
Wymyśliłam
najlepsze słodkie smarowidło pod majowym słońcem. Zaniosłam je dziś do pracy, w
towarzystwie gryczanych naleśniczków; znikło w ciągu kilku minut, słoik został
do cna wyczyszczony, a koleżanki poprosiły o powtórkę z okazji Dnia Dziecka. Wewnętrznego
Dziecka, rzecz jasna. Bo to jest frykas rodem ze szczęśliwego dzieciństwa,
kojarzący się z bezkarnym łasuchowaniem, oblizywaniem paluchów, mrużeniem oczu
i błogim westchnieniem z głębi nieletniego jestestwa.
Najpierw
sporządziłam domowe mleko kokosowe. Oczywiście, najlepiej byłoby zrobić je ze
świeżego kokosa, ja jednak jak zwykle poszłam na skróty, przecinką. Kupiłam
organiczne (bez konserwantów i wybielaczy) wiórki kokosowe (25 dag) i zalałam
szklanką wrzątku. Odstawiłam na godzinę, aby zmiękły, po czym zmiksowałam w
blenderze. Ponieważ nie posiadam Thermomixa ani innych sprzętów z napędem
bliskim atomowemu, jedynie prosty mikser, uzyskałam dość szorstką i chropowatą,
gęstą masę. Zalałam ją kolejnymi dwiema szklankami gorącej wody i odstawiłam na
około 12 godzin. Następnie zaczęłam osączać zmielone wiórki na gęstym sitku,
pozwalając mleku ściekać powoli do miseczki.
Zawiesiste, tłuste mleko ciurkało
tak przez jakieś dwie godziny. Starannie odciśnięte wytłoki zachowałam.
Pozyskany płyn
można przechowywać w lodówce kilka dni. Ma tendencję do rozwarstwiania się – na
wierzchu tworzy się biała śmietanka, pod spodem zbiera się tłusta, nieco
kleista woda, sam kokosowy smak.
Naturalnie
nie ma obowiązku bawienia się w domową produkcję. Ja jednak, jeśli tylko mogę,
staram się unikać produktów z puszek czy kartonów. A jeśli już, to czytam listę
składników: w mleku kokosowym dostępnym w większości sklepów aż roi się od
zagęszczaczy, konserwantów, wzmacniaczy smaku; jeśli więc decydujemy się na mleko kupne, warto szukać
organicznego, niestety jest ono o wiele droższe. A, i oczywiście można, zamiast
wytłoków, po prostu dodać namoczone wiórki kokosowe.
Idźmy dalej.
Namoczyłam na
12 godzin fasolkę adzuki (40 dag), zalewając ją wrzątkiem. Namoczyłam też w
niewielkiej ilości wody osiem suszonych ekologicznych daktyli bez pestek i osiemk
niesiarkowanych suszonych moreli. Fasolkę zalałam ponownie wrzątkiem i ugotowałam
do miękkości (oczywiście bez soli!), odcedziłam i razem z osączonymi z wody owocami
zmiksowałam w blenderze. Dodałam cztery łyżki wytłoków kokosowych (można
zastąpić namoczonymi wiórkami kokosowymi) i parę łyżek mleka kokosowego – można
dodać więcej, ale zależało mi na gęstej, czekoladowej konsystencji. Dołożyłam
dwie kopiate łyżki surowego kakao, pół łyżeczki kardamonu i łyżeczkę cynamonu.
I dalej cierpliwie miksowałam. Kto chce i kto ma odpowiedni sprzęt, może utrzeć
masę bardzo dokładnie, uzyskując coś na kształt nutelli, ja jednak poprzestałam,
uzyskawszy chropowatą, lecz zwartą fakturę. Jeśli masa jest za mało słodka,
można dodać łyżkę syropu daktylowego albo po prostu więcej suszonych owoców.
Nie wiem, jak
nazwać ten smakołyk. Nutella (okropność!) to krem z orzechów, więc krem z
fasoli to chyba będzie fasella? Albo po prostu fasolla? Jak myślicie?
Krem nabiera
dodatkowego uroku, gdy wmiesza się doń suszoną żurawinę albo suszone wiśnie.
Wówczas smakuje niemal jak tort szwarcwaldzki.
Ściągawka, czyli
potrzebne składniki
Na domowe mleko kokosowe:
Na domowe mleko kokosowe:
25 dag wiórków kokosowych, wrzątek
Na krem:
40 dag fasolki adzuki, 4-5 łyżek mleka kokosowego, 4
łyżki wytłoków kokosowych (lub 4 łyżki namoczonych wiórków kokosowych), 8
ekologicznych suszonych daktyli, 8 ekologicznych suszonych moreli, 2 łyżki
surowego kakao, pół łyżeczki kardamonu, łyżeczka cynamonu, ewentualnie łyżka syropu
daktylowego, łyżka suszonych żurawin lub suszonych wiśni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz