Wszystko
pachnie.
Chodzę z nosem przy ziemi, potem z nosem zadartym, wącham, niucham, chłonę, wdycham i wzdycham.
Przez dwa tygodnie czerwca świat jest jak balia pełna gorących, białych mydlin i wirujących baniek mydlanych.
Świat jest akacjowy.
Chodzę z nosem przy ziemi, potem z nosem zadartym, wącham, niucham, chłonę, wdycham i wzdycham.
Przez dwa tygodnie czerwca świat jest jak balia pełna gorących, białych mydlin i wirujących baniek mydlanych.
Świat jest akacjowy.
Zanim ziemię
pokryje śnieg białych płatków, trzeba koniecznie zdążyć i choć raz przyrządzić racuszki
akacjowe. Mnie się udało. Dzisiaj podałam je na śniadanie, usmażone na chrupko
w cieście gryczanym.
Przepis na ciasto
z kaszy gryczanej sprawdził się któryś już raz idealnie. Były już z niego grube
blinczyki, były delikatne naleśniki, były kolorowe placuszki z nitkami cukinii.
Teraz wyszły znakomite kwiaty w cieście.
Aby uzyskać bazowe ciasto gryczane, namoczyłam na noc 20 dag niepalonej kaszy gryczanej, zalawszy ją wodą tak, aby przykryła kaszę na grubość palca. Przez noc kasza wchłonęła cały płyn, więc podlałam ją jeszcze szklanką gazowanej wody mineralnej – nie od razu całą! Trzeba sprawdzić, czy po zmiksowaniu w blenderze ciasto nie będzie zbyt luźne. Ma być troszkę gęstsze od naleśnikowego, tak by dobrze przywarło do kwiatowych gron. A jeszcze trzeba dodać trzy łyżki syropu klonowego, co też wpłynie na rozrzedzenie ciasta.
Kwiatostany akacji, a właściwie robinii akacjowej, przywiozłam z czystego lasu z Lubelszczyzny. Nie polecam zrywania ich w środku miasta. Robinie są wszędzie, wystarczy wymknąć się poza rogatki, wejść w dowolny las mieszany i gwarantuję, że znajdzie się solidny krzak, oblepiony słodkim, mydlanym kwieciem.
Natargałam
sporo kiści wraz z ogonkami. Najlepiej byłoby od razu usmażyć z nich racuszki,
jednak da się przechować je przez noc w lodówce.
Na patelni
rozgrzałam dwie łyżki oleju kokosowego. Brałam w palce każde kwiatowe „gronko”
za ogonek i starannie nurzałam je w cieście. I szybko kładłam na patelnię, po
dwie minuty z każdej strony i jeszcze chwilkę, aby przyrumieniły się też krawędzie.
Po zdjęciu z patelni osączyłam z resztek tłuszczu na pergaminie.
I już można
było jeść słodkawe, chrupiące, niezrównanie aromatyczne racuszki, trzymając je
za ogonek (naturalnie niejadalny). Dobrze smakowały saute, jak i z dodatkiem
świeżego dżemu z rabarbaru.
Chyba jestem w stanie trochę polubić lato.
Ściągawka, czyli
potrzebne produkty
Około 30 kiści kwiatów akacji, 20 dag niepalonej kaszy
gryczanej, szklanka gazowanej wody mineralnej, trzy łyżki syropu klonowego
Wow!Pyszne dania wymyślasz! Masz moze restaurację? Lub planujesz otworzyć? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
E.T.