U nas
szarość, burość i plucha. A na Sycylii –
ostatnie zbiory najsłodszych w świecie pomarańczy.
Chciałabym
być teraz na Sycylii, najlepiej gdzieś na wybrzeżu pod Katanią, na bazaltowych
skałach, na piasku czarnym od popiołów Etny. Chciałabym patrzeć przez palce pod
słońce, rozcierać w dłoniach rozmaryn tłusty od olejku, wysysać pestki
gorzkich, mięsistych oliwek. Przedwiośnie na Sycylii pachnie solą morza i
cytrusami.
W domu
dalekim od morza też pachnie cytrusowo. Kończy się smażyć konfitura z jasnych
pomarańczy, według wypróbowanego przepisu.
Za mną
pierwsze smażenie ciemnoczerwonych moro, wrócą na ogień jeszcze dwukrotnie, aż
zgęstnieją. Pyszni się już w małych słoiczkach galaretka z gorzkich pomarańczy,
bardziej niż wytrawna, kusząca, nieoczywista. Jeden mały słoiczek złagodzony
przesmażoną szarą renetą – taki sojusz polsko-sycylijski.
Teraz cytrusy
dodaję do wszystkiego. Poranna jaglanka nigdy nie była tak ponętna.
Do dwóch
szklanek kaszy ugotowanej na sypko wlałam półtorej szklanki soku wyciśniętego z
jasnych pomarańczy, dodałam cztery łyżki gęstej śmietanki kokosowej, łyżeczkę
jasnego miodu i łyżeczkę cynamonu. Podgrzałam
na małym ogniu, podałam ze smażonymi skórkami pomarańczy.
Skórki pomarańczowe,
rzadki przysmak dzieciństwa. Nikt nie śmiał wyrzucić skórki ze świątecznych
pomarańczy, co ja mówię – nikt nie śmiał obierać ich niestarannie, trzeba było zawsze naciąć na krzyż i
pieczołowicie oddzielić cztery pachnące łódeczki… Oblane gęstym syropem
cukrowym, zimowały w spiżarce i znajdowały swoje przeznaczenie w wielkanocnym
serniku albo niedzielnej zupie nic.
Niemal nie
używam w kuchni białego cukru, ale dla skórek cytrynowych robię wyjątek.
Skórki z
dziesięciu pomarańczy sparzonych wrzątkiem oczyściłam – tyle, ile się dało, bez
ryzyka przerwania ciągłości – z białego albedo. Pokroiłam w jak najdłuższe
paski o centymetrowej szerokości (ścinki odłożyłam). Włożyłam do garnka o
grubym dnie, zalałam dwiema szklankami wrzątku i gotowałam na średnim ogniu
przez dwadzieścia minut. Odcedziłam na sicie. W tym samym garnku przygotowałam gęsty
syrop z pół szklanki wrzątku i 1,5 szklanki białego cukru. Wrzuciłam skórki i
smażyłam na maleńkim ogniu, od czasu do czasu delikatnie mieszając, około pół
godziny, aż stały się miękkie i lekko szkliste.
Przestudziłam, wyjęłam
pojedynczo skórki, starając się maksymalnie osączyć je z syropu, który
zachowałam. Osączone skórki ułożyłam na blasze wyścielonej papierem do
pieczenia. Włożyłam do piekarnika ustawionego na 50 stopni, z termoobiegiem. Suszyłam
około dwóch godzin, do momentu, aż stały się mniej lepkie, ale ciągle
elastyczne. Wyjęłam z piekarnika i zostawiłam na noc do dalszego obeschnięcia.
Mały garnczek
wstawiłam do większego garnka wypełnionego do połowy wrzątkiem, czyli
sprokurowałam tzw. kąpiel wodną. Do garnczka włożyłam połamane dwie tabliczki
dobrej gorzkiej czekolady (minimum 70%). Podgrzewałam, mieszając, aż uzyskała
całkowicie płynną konsystencją. Zanurzałam w gorącej czekoladzie skórki
pomarańczowe, jedna po drugiej, do ¾ długości. Obleczone czekoladą, odkładałam
na tacę wyłożoną papierem. Tacę odstawiłam w chłodne miejsce. Po godzinie, gdy
czekoladowa polewa całkowicie zastygła, skórki były gotowe.
Ścinki z
pomarańczowych skórek włożyłam do pozostałego syropu cukrowego i smażyłam pół
godziny na maleńkim ogniu, po czym wraz z syropem przełożyłam do wyparzonych
słoiczków. Będę nimi aromatyzować desery, kasze, koktajle.
Polski marzec
z sycylijskim aromatem wydaje się łatwiejszy do zniesienia.
Ściągawka, czyli potrzebne składniki
Na skórki w czekoladzie:
Skórki z 10 pomarańczy ekologicznych, półtorej szklanki
białego cukru, woda, dwie tabliczki gorzkiej czekolady (minimum 70%)
Na pomarańczową jaglankę:
Dwie szklanki ugotowanej kaszy jaglanej, półtorej
szklanki świeżo wyciśniętego z jasnych pomarańczy, łyżeczka jasnego miodu,
płaska łyżeczka mielonego cynamonu, cztery łyżki gęstego mleka kokosowego lub
śmietanki kokosowej, skórka z pomarańczy do przybrania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz