Wiosna.
Nieokiełznana, rozrzutna, szalona, a przy tym delikatna, zmienna, nieśmiała.
Jak miłość dwudziestolatki.
Wiosną wszystko
jest pierwsze. Wyczekane od miesięcy, a jednak zaskakujące. Każdą nowalijkę próbuję
ze wzruszeniem, jakbym nie pamiętała smaku, chrupkości, aromatu. Sezon
wiosennych seledynowych niespodzianek szybko minie, wkrótce czerwonym granatem wybuchnie
lato, smaki staną się gęste od soków, purpurowe, pełnokrwiste…
Tymczasem
trwa kwiecień. Czas zielonych mgiełek i kwitnących jabłoni. I pierwszych
szparagów.
Dwa pęczki
zielonych szparagów umyłam, starannie osuszyłam ściereczką, obłamałam grube
końcówki. Ułożyłam w naczyniu do zapiekania, główkami w jednym kierunku.
Nalałam na dłoń odrobinę oleju z orzechów laskowych i delikatnie omaściłam
szparagi, szczególnie pieszczotliwie traktując kruche czubki. Umieściłam w
nagrzanym do 200 stopni piekarniku. Po pięciu minutach potrząsnęłam lekko
naczyniem, aby szparagi się obróciły. Po kolejnych pięciu – wyjęłam z
piekarnika.
Podczas gdy
szparagi się piekły, przyrządziłam orzechową kruszonkę. Dwie garści nerkowców
zblendowałam niezbyt starannie w blenderze, z dodatkiem szczypty grubej soli
morskiej, garści bazylii tajskiej, dwóch garści zwykłej bazylii, garści pestek
dyni, łyżką oleju z orzechów i łyżką
soku z limonki. Masa ma być chropowata, gruzełkowata, smaki mają luźno się
wiązać ze sobą.
Wyłożyłam szparagi na talerze, posypałam kruszonką. I oddałam się zapamiętałemu chrupaniu, popijając świeżym naparem z pokrzywy.
Ściągawka, czyli
potrzebne produkty
Dwa pęczki zielonych szparagów, dwie łyżki oleju z
orzechów laskowych, sól, dwie garści nerkowców, garść bazylii tajskiej, dwie
garści zwykłej bazylii, garść pestek z dyni, łyżka soku z limonki
och, cudowne z orzechami!
OdpowiedzUsuńbiorę, próbuję, dziękuję!
(nie mam oleju z laskowych, chyba się postaram, bo szkoda cokolwiek uronić z tego przepisu)