Zagniotłam mąkę z zimną wodą i
szczyptą soli. Użyłam bezglutenowej mąki owsianej Provena, ale można sięgnąć po
jakiejkolwiek inną. Gdy ciasto związało się na tyle, że mogłam z niego
uformować kulę, posmarowałam ręce olejem i zagniatałam dalej. Następnie rozwałkowałam,
podsypując mąką, jak na pierogi, może nieco grubsze. Szklanką wycięłam
„pierogowe” kółka. Rozgrzałam suchą patelnię. Aby sprawdzić, czy jest
wystarczająco gorąca, trzeba ją skropić wodą - jak natychmiast wyparuje, jest
dobrze. Kładłam krążki ciasta bezpośrednio na suchej patelni, a po jakimś
czasie poodwracałam je palcami uważając, żeby się nie poparzyć. Po chwili obróciłam je znów i znów. W trakcie
takiego obracania ciasto łapie więcej powietrza, woda wyparowuje, a placuszki
„bąbelkują” i się wybrzuszają - i o to właśnie chodzi, chlebki mają być jak
napompowane i po obu stronach piegowate, w brązowe kropki. Można je
przechowywać ze 2 dni, owinięte folią i zamknięte w szczelnym pudełku, ale
najlepsze są od razu z patelni, do wszelkich sosów, past, do wyjadania mięs z
garnka, do wylizywania patelni.
Chlebki ze zdjęcia podałam na
śniadanie, z musem ze zmiksowanego mango doprawionego pieprzem, z chutneyem z
kopru włoskiego i z kisielem żurawinowym zabielonym kleksem mleka kokosowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz