Na talerzu wreszcie zaczyna być wiosennie. Zanim sięgnę po szparagi czy botwinkę, wykorzystam coś znacznie tańszego i powszechnie dostępnego - listki młodej pokrzywy. Najlepiej zebrać je samemu, bez obawy o poparzenie - zrywamy tylko szczytowe, najmłodsze listki, które nie parzą. Dla pewności można uzbroić się w rękawice. Trzeba pamiętać, aby zbierać wyłącznie rośliny z miejsc czystych, odległych od szos, nie narażonych na skażenia.
Jak przyrządziłam krem z pokrzywy? 4 młodziutkie pory pokroiłam w
talarki i poddusiłam na dobrym oleju. Dwie młode kalarepki pokroiłam w kostkę,
zalałam wodą, zagotowałam, wodę z gotowania zachowałam. Na świeżym oleju
poddusiłam dokładnie opłukane listki pokrzywy (5 pełnych
garści). Nie należy dusić ich za długo, aby nie straciły koloru. Wszystko razem
włożyłam do wody z gotowania kalarepki, podlałam jeszcze trochę wodą. Dodałam sporo marokańskiej
zielonej, sproszkowanej papryki. Nie polecam sproszkowanej papryki czerwonej,
gdyż „zabrudziłaby” kolor, lepiej dać nieco świeżej, zielonej chilli. Dosypałam jeszcze łyżeczkę
kuminu, pół łyżeczki sproszkowanego imbiru, sporo pieprzu i soli. Pogotowałam parę
minut razem, pod koniec dorzuciłam garść szpinaku dla uzyskania
intensywniejszego koloru.
Wszystko razem zmiksowałam i podałam w glinianych
łemkowskich naczyniach, które wypatrzyłam w kącie sklepu „z mydłem i
powidłem” w Cisnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz