Gdy po ponad dwóch miesiącach nieprzerwanego skwaru
następuje kilka chłodniejszych dni z przelotnym (niestety) deszczem, niektórzy
narzekają. Ja napełniam się, jak słoik powidłami, wdzięcznością i ulgą. Patrzę
na spękaną ziemię koloru popiołu, na zszarzałą zieleń, na popalone końcówki
liści moich ukochanych powojników, na całkowicie jałowe poszycie leśne, patrzę
i tak sobie myślę, że być może rację mają ci, którzy upatrują przyczyn obecnych
światowych problemów w zmianach klimatycznych… Gdybym umiała tańczyć,
zatańczyłabym taniec deszczu, po którym nadchodzi wyciszenie i spokojny sen,
wzrost i bujność.
W takim teoretycznym i chmurnym zamyśleniu przygotowałam
danie sprawiedliwie łączące rozgrzewające z chłodzącym, jesienne z letnim,
przytłumione z ożywionym. Przyrządziłam pieczone bakłażany z salsą pomidorowo-paprykową.
Trzy małe, jędrne bakłażany dokładnie umyłam, wytarłam i
przekroiłam wzdłuż na pół. Od strony miąższu lekko posoliłam i posmarowałam
olejem – wybór padł na olej z orzechów laskowych, bo orzechowy aromat świetnie
idzie w parze z ziemnym smakiem oberżyny. Umieściłam w naczyniu do zapiekania,
przeciętą stroną ku górze, i włożyłam na 20 minut do piekarnika nastawionego na
200 stopni, w opcji grill. Miąższ bakłażana powinien schwytać brązową
opaleniznę.
Obok bakłażanów w osobnym naczynku, gdyż podczas pieczenia
potrafi puścić soki, umieściłam jedną dużą czerwoną paprykę, którą po
upieczeniu obrałam ze skórki i oczyściłam z nasion.
Sparzyłam wrzątkiem i obrałam ze skórki trzy pomidory
malinowe. Teraz są ucieleśnieniem słodyczy. Przekroiłam każdy wpół, wybrałam
łyżeczką gniazda nasienne – i po prostu od razu je zjadłam. Miąższ pokroiłam w
zgrabną kostkę. Podobnie postąpiłam z wystudzoną i oczyszczoną pieczoną
papryką. Obrałam i drobniuteńko skroiłam jedną czerwoną cebulę. Wszystkie
składniki salsy delikatnie wymieszałam z łyżką soku z limonki, płaską łyżeczką
soli i sporą szczyptą mielonej ostrej papryki. Na koniec dorzuciłam garść
poszarpanych liści kolendry.
Gorące bakłażany wyłożyłam na talerze, obłożyłam chłodną
salsą. I wyszedł mi wrzesień na półmisku.
A do picia, dla zachowania letnich jeszcze klimatów, podałam lemoniadę arbuzową.
Półkilowy kawałek
arbuza pokroiłam, odcięłam skórkę, z grubsza usunęłam pestki, podzieliłam na
mniejsze kawałki i włożyłam do blendera kielichowego. Dodałam garść świeżych
liści melisy, łyżkę brązowego cukru trzcinowego, dwie łyżki soku z limonki i
szczyptę kardamonu, zblendowałam gładziutko i mocno schłodziłam.
Tuż przed
podaniem do dzbanka z arbuzowym musem wlałam półtorej szklanki lodowatej
gazowanej wody mineralnej, zamieszałam.
Ściągawka, czyli potrzebne składniki
Na bakłażany z salsą:
Trzy małe bakłażany, łyżka
oleju z orzechów laskowych (lub dowolnego innego), jedna duża czerwona papryka,
trzy pomidory malonowe, jedna czerwona cebula, łyżka soku z limonki, sól,
mielona ostra papryka, garść świeżych liści kolendry.
Na lemoniadę arbuzową:
Pół kilo arbuza, dwie
łyżki soku z limonki, łyżka brązowego cukru trzcinowego, szczypta kardamonu, garść
świeżych liści melisy, półtorej szklanki gazowanej wody mineralnej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz