Warzywne
potrawki kojarzą się swojsko i niedzielnie. Jakoś babcino-matczynie. Jako że w
ostatnich dniach znacznie wzrosło moje zapotrzebowanie na domową
sielskość, bliżej mi do „potrawki” niż
do „curry”. Choć przecie to na jedno wychodzi. Zwłaszcza że wiele składników
użytych do tej potrawki pochodzi z krain dość odległych od progów mojego domu.
W woku
rozgrzałam trzy łyżki oleju kokosowego. Gdy zrobił się płynny, dodałam
przyprawy: płaską łyżeczkę mielonego kuminu, pół łyżeczki mielonego sumaku,
płaską łyżeczkę mielonych ziaren kolendry, płaską łyżeczkę mielonej ostrej
papryki, pół łyżeczki mielonego imbiru, szczyptę czarnego pieprzu, szczyptę
gałki muszkatołowej i szczyptę mielonego ziela angielskiego. Zaczekałam, aż
przyprawy zaczęły pachnieć.
Tuzin świeżych
grzybów shiitake oczyściłam ręcznikiem papierowym, pokroiłam w plastry i
wrzuciłam do woka. Potrzymałam dwie minuty, lekko posoliłam. W tym czasie
skroiłam w patyczki jedną sporą, obraną kalarepę. Dodałam do grzybów. Pęczek
kapusty chińskiej pak choi opłukałam starannie pod zimną wodą, zielone części
liści odcięłam (zużyłam je potem w zupie z okrą, przepis niebawem), białe i
jędrne skroiłam w dwucentymetrowe kawałki. Dołożyłam do woka, zamieszałam,
przykryłam szczelnie pokrywką. Po trzech minutach dolałam pół szklanki wody i
dwie łyżeczki soli i znów przykryłam, na kolejne pięć minut.
W
międzyczasie zmiksowałam w blenderze kielichowym zawartość słoiczka (340 g) z
ekologiczną, niemodyfikowaną genetycznie kukurydzą, wraz z wodą, w której była
konserwowana. Dodałam dwie łyżki soku z limonki, łyżeczkę soli i łyżeczkę
mielonej ostrej papryki, jeszcze raz zblendowałam.
Kukurydziany
sos wlałam do woka i bardzo starannie wymieszałam z duszonymi jarzynami.
Potrzymałam na małym ogniu jeszcze trzy minuty. Wyłożyłam do miseczek,
przybrałam kiełkami z pora i buraka.
Oczywiście,
potrawkę można bardziej zeswojszczyć, wymieniając shiitake na poczciwe
pieczarki lub boczniaki – wówczas nie należy już podlewać wodą, bo grzyby te
intensywnie puszczają własne soki. Zamiast pak choi można użyć kapusty włoskiej
(czy włoska kapusta jest polska? oto jest pytanie…), zamiast sumaku dodać więcej soku z limonki. Grunt, żeby było gęsto od
kukurydzy, chrupiąco od kalarepy i korzennie od przypraw. I już rośnie poczucie
bezpieczeństwa, już słońce życzliwe i ziemia syta, gościnna i hojna.
Ściągawka, czyli
potrzebne produkty
Tuzin świeżych grzybów shiitake (lub pieczarek
albo boczniaków), jedna duża kalarepa, jeden pęczek kapusty chińskiej pak choi
(lub pół małej kapusty włoskiej), słoiczek ekologicznej kukurydzy, dwie łyżki
soku z limonki, sól, przyprawy (mielone: kumin, sumak, ziarna kolendry, ostra
papryka, imbir, czarny pieprz, gałka muszkatołowa, ziele angielskie), garść
kiełków z pora i buraka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz