Burak to
jedno z moich ulubionych warzyw. Trochę zakompleksione, trochę nieśmiałe, bo
gdzie mu tam do szczupłej chrupkości szparaga czy światowej wytworności
oberżyny. On swojak, przysadzisty, nabity, wsobny. Poczciwy i przewidywalny,
jak wujek Wacek,, co to przy wigilii o zdrowie zapyta, śledzika pochwali, a pod
choinkę da kopertę z banknotem.
Zaraz, zaraz,
czyżbym popadała w stereotypy? Po pierwsze, wujków Wacków stać na rzeczy
wielkie. A buraka stać na danie z siebie absolutnie wszystkiego buraczanego.
Pięć
podłużnych buraków umyłam, osuszyłam, lekko natarłam oliwą i ułożyłam w
naczyniu do zapiekania, w piekarniku nagrzanym do 200 stopni, na półtorej
godziny z okładem. Gdy skórka zaczęła się na nich lekko marszczyć, wyłączyłam
piekarnik i pozostawiłam je jeszcze na kwadrans w cieple. Po ostudzeniu obrałam
ze skórki i pokroiłam w kostkę. Posoliłam.
Dwa dość
słodkie i soczyste jabłka obrałam ze skórki i pokroiłam także w kostkę.
Wymieszałam z burakami. Do słoiczka wlałam cztery łyżki oleju orzechowego, dodałam
łyżeczkę kuminu, łyżkę soku z cytryny, po garści świeżych, porwanych liści
mięty i kolendry. Zakręciłam słoiczek i potrząsałam nim parę chwil, aż
składniki się połączyły, po czym zalałam sosem sałatkę. Przed finalnym
wymieszaniem dodałam jeszcze pestki z połowy granatu. Pestkami i listkami mięty
przyozdobiłam po wierzchu.
I tak to,
dzięki wschodniej nucie kuminu, kwaskowości granatu i słodyczy jabłka przaśny
burak przestał być ubogim krewnym.
Ściągawka, czyli
potrzebne produkty:
5 podłużnych buraków, dwa słodkie, soczyste jabłka,
cztery łyżki oleju z orzechów włoskich, łyżeczka mielonego kuminu, łyżka soku z
cytryny, garść świeżych liści mięty i kolendry, sól do smaku, pestki z połowy
granatu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz