Lubię od
czasu do czasu wystawić moje kubki smakowe na powiew luksusu. Idę wtedy do
pewnego maleńkiego warzywniaka w centrum miasta i ładuję do dwóch toreb warzywa
, których na co dzień raczej nie uświadczysz na moim poczciwym targowisku. W
zależności od sezonu - karczochy, fenkuły, groszek tajski, okrę… no i przede
wszystkim frymuśne i fikuśne odmiany sałat.
Jestem nieodmiennie
zafascynowana smakiem, fakturą i kolorem rozmaitych sałat dębolistnych,
strzępiastych endywii, musztardowca czy nowych form poczciwej masłowej,
bardziej przypominających róże niż sałatę.
W tym
tygodniu też odwiedziłam moje źródełko.
Oprócz mieszanki wykwintnych sałat,
kupiłam odpowiednie do nich, równie wyszukane dodatki, z których przyrządziłam chrupiacą sałatkę z rześkim ziołowym dressingiem.
Do blendera
wrzuciłam garść świeżej bazylii tajskiej, garść kolendry, garść mięty i pół
garści melisy. Można oczywiście wykorzystać inne dostępne, świeże zioła, mięta
jednak jest niezbędna. Dodałam pięć łyżek oleju pistacjowego – i znów można
zastąpić go innym tłuszczem o łagodnym smaku, jednak olej pistacjowy daje ma
cudną zielonkawą barwę, którą świeże zioła jeszcze pogłębią. Jeszcze tylko dwie
łyżki soku z limonki lub cytryny i łyżka syropu klonowego, i można było miksować,
na wysokich obrotach, do uzyskania jednolitej, gęstej, ciemnozielonej emulsji.
Sałatę
polałam z wierzchu dressingiem, wymieszałam tuż przed podaniem. Wystarczyła za
kolację w kolejny upalny wieczór.
Ściągawka, czyli
potrzebne składniki
Po dwie garści liści kolorowej sałaty masłowej, endywii kędzierzawej,
sałaty dębolistnej i musztardowca, sześć zielonych pomidorów „tygrysich”, jedno
mango, jeden fenkuł, jedna czerwona cebula, jedna młoda cukinia, po garści
świeżych ziół (bazylia tajska, kolendra, mięta), cztery łyżki oleju
pistacjowego lub innego łagodnego, dwie łyżki soku z limonki lub cytryny, łyżka
syropu klonowego, sól.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz